KOLOROWY KOROWÓD TAŃCA, czyli „Esmeralda” – Hrvatsko Narodno Kazaliste w Splicie

KOLOROWY KOROWÓD TAŃCA, czyli „Esmeralda” – Hrvatsko Narodno Kazaliste w Splicie


Nareszcie! Znów możemy mówić o powrocie do teatralnych sal po przerwie pandemicznym zagrożeniem i niebezpieczeństwem infekcji. W naszym kraju ponowne otwarcie instytucji artystycznych nastąpi pod koniec maja i szykuje się wielki worek premier! Już można zacierać dłonie i je szykować do oklasków! Jednak nim to nastąpi mała refleksja z podróży baletowej do Chorwacji. Tam teatry już są otwarte i w bardziej rygorystycznych warunkach niż w Polsce przyjmują publiczność. Kraje bałkańskie, analogicznie jak Czechy i Słowacja to fenomeny życia kulturalnego. Praktycznie w każdym mniejszym mieście znajduje się teatr, a niektóre posiadają rangę podmiotów narodowych. W Splicie, liczącym blisko dwieście tysięcy mieszkańców istnieje Hrvatsko Narodno Kazliste skupiające w jednym budynku zespoły dramatu, opery i baletu. Ten ostatni prowadzi albański artysta Ilir Kerni, który w trudnych warunkach epidemii stara się utrzymać wyrównany poziom grupy tanecznej. Równoważy repertuar z oryginalnymi poszukiwaniami pozycji tańca współczesnego z ukazaniem klasycznej twarzy baletu. Celem wyprawy stała się Esmeralda do muzyki Cesare Pugniego. Wieczór niezwykle udany, skupiający uwagę widza, a co najważniejsze ukazujący wysoki poziom całego zespołu baletowego teatru w Splicie.

Istnieją klasyczne balety, które niezwykle rzadko goszczą na naszych scenach. Wspomnianej Esmeraldy, jak mnie pamięć nie myli, nie wystawiano w warszawskim Teatrze Wielkim przez całe moje życie, czyli blisko półwiecze. Tyczy to również pozostałych polskich zespołów baletowych. Podobnie jest z innymi klasykami: Paquitą, Raymondą czy Laurencją, które znajdują się na stałe w repertuarze teatrów państw dawnego Związku Radzieckiego stanowiąc perełki i wzorce sztuki klasycznej, choć niekiedy zakurzone upływającym czasem i nie przystające do współczesnej formy komunikacji. Mimo to są elementem naszej żywej tradycji tańca, która niejednokrotnie wzbudza emocje wśród sporej części publiczności, poszukującej dawnego piękna i wytchnienia w świecie baśni, miłości i radości.

Esmeralda w Splicie należy właśnie do owego gatunku. Bardzo dobrze skonstruowanego widowiska, które w niezwykle sprawny i przemyślany sposób opowiada historię Cyganki, której serce chce skraść nie jeden mężczyzna. Przypadkiem staje się żoną biednego pisarza Pierra Gringoire, a prawdziwe uczucie rodzi się do kapitana gwardii Phoebusa de Chateaupers, choć o jej względy podstępem walczy chciwy i zadufany zakonnik Claude Frollo. To wszystko podszyte jest udaną dramaturgią, która zestawia akt pierwszy pełen ulicznej ferii, radości i zabawy z wyciszonym i pełnym popisów tańca aktem drugim rozgrywającym się w domu Fleur de Lys narzeczonej Phoebusa. Klamrę stanowi scena ostatnia wybawienia Esmeraldy z rąk kata i ponownej wspólnej wesołości ulicy. Treść zaczerpnięta z utworu Victora Hugo ukazuje dwa światy – biedoty, żebraków żyjących własnym specyficznym rytmem wspólnoty oraz bogactwa, gdzie pozy są dystyngowane i przemyślane. Balet płynie niesłychanie wartko. To faktycznie wieloelementowe widowisko, w którym treść opowiedziana jest za sprawą pantomimy, ale główną część stanowią popisy solistów i całego zespołu baletowego.

Choreografię powierzono, znanemu już z propagowania owego tytułu i wystawiania na wielu deskach europejskich, rosyjskiemu artyście Vasilijowi Medvediev. Do współpracy jako współchoreografa zaprosił słowackiego tancerza Stanislava Feco. Ten tandem przygotował piękne przedstawienie w wielobarwnej oraz ironicznej scenografii i kostiumach Słowaka Pavola Jurasa. Ich wizja pomija niektóre wątki oryginału: na przykład cały obraz pierwszy w akcie drugim, jednak nie uszczupla to bardzo dobrego ukazania opowieści. Można podkreślić, że wzorując się na układzie Mariusa Petipy stworzyli oni własną, oryginalną wizję klasycznego utworu. Jest ona nacechowana sporą liczbą trudności wykonawczych. Najcenniejsze są układy całego zespołu. Ukazują one udane zgranie i piękne kompozycje taneczne cieszące oko widza. Wartym podkreślenia jest wykorzystanie wszystkich tancerzy zespołu. To co ciekawe, z perspektywy polskiej, w ich składzie znajdują się również artyści dojrzali wiekiem, którzy świetnie odnajdują się w scenicznym układzie Medviedieva i Feco.

Klasyczny balet to jednak przede wszystkim świetna technika i soliści. Na pierwszy plan w Splicie wysuwa się Eva Karpilovska jako Esmeralda, choć w niektórych solowych popisach niezwykle szybka i zwinna, co zatraca obraz poprawnej techniki. Na przeciwległym biegunie znajduje się Nozomi Miura jako Fleur, dystyngowana i perfekcyjna w klasycznych formach. To skontrastowanie świetnie współgra z nutą narracji ukazania dwóch odmiennych charakterów kobiet. Należy wspomnieć również o Sonji Bikic jako Magerze, sprawnej i zjawiskowej w partii przyjaciółki króla biedaków. Z męskich ról odkrywczy okazał się Jurgen Rehimi jako Phoebus. Nie tylko partnerował swoim wybrankom serca, ale także w solowych popisach nie miał sobie równych. Skoki i piruety to mocna strona tancerza.

Mankamentem wieczoru, choć oczywiście spowodowanym czasem pandemii, było odtwarzanie muzyki z taśmy. Zaburza to odbiór spektaklu, bo tu jeszcze oklaski po popisach solistów, a już trzeba kontynuować bo muzyka z taśmy ponagla. Należy tego zabiegu unikać, gdyż widowisko baletowe posiada swoją pełnię we współbrzmieniu i współgraniu wszystkich sztuk: tańca, muzyki, scenografii, świateł i oczywiście przeżywającej publiczności.

Wizyta w Splicie to dobry początek powrotu do krainy teatru i baletu. To promień kolorów i nadziei. Sprawnego tańca i dobrej opowieści. Niektórzy będą narzekać, że stare, klasyczne, konserwatywne, niemodne. Ale jakże piękne, życiowe i dające radość w naszych smutnych czasach izolacji i zamknięcia.

Esmeralada, Cesare Pugni, choreografia: Vasilij Medvedev i Stanislav Feco, balet Hrvatsko Narodno Kazaliste w Splicie, premiera: maj 2021.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                       [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *