DYKTANDO czyli „Powołanie” – Teatr Telewizji

DYKTANDO czyli „Powołanie” – Teatr Telewizji

Zadziwiające są wybory Teatru Telewizji. W czasie pandemii odbyły się trzy premiery. Każda z nich różna, ale nie spełniająca oczekiwań części teatromanów. Majowa odsłona – to ukłon jubileuszowy na cześć Jana Pawła II, stulecie urodzin Karola Wojtyły. Spektakl rocznicowy i można od razu zadać pytanie po co? Przecież mamy bardzo dobry film dokumentujący jego życie Karol – człowiek, który został papieżem w reżyserii Giacomo Battiato i z bardzo ciekawą rolą Piotra Adamczyka. Czy odkryto nowe fakty, które zmienią percepcję i odbiór jego osoby? Wydaje się, że absolutnie nie. Szczególnie, że premiera Teatru Telewizji – Powołanie według scenariusza i w reżyserii Pawła Woldana jest poświęcona okresowi krakowskiemu od przyjazdu na studia do święceń kapłańskich. Nic nie wnosi i nic nie mówi ten spektakl. Jest odrobieniem lekcji, albo dyktandem z wiedzy o papieżu na lekcji języka polskiego lub historii.

Sam tekst jest niesłychanie trywialny i powierzchowny. Dla przykładu żenujący jest dialog ojca Wojtyły z synem o wybuchu wojny. Autor scenariusza, bohaterów jak i chyba widzów uznaje za nieuków, skoro każe wskazywać kto to był Ribbentrop i Mołotow, co znaczyło podpisanie traktatu. Jest to wstydliwa scena rodem z klasy piątej podstawówki. Karol Wojtyła przyjeżdża na studia do stolicy Małopolski, a ojciec traktuje go jak podrzędnego uczniaka z wiedzą zerową. Takich lapsusów jest od groma. Choćby scena pod kościołem, gdzie od księdza Karol dowiaduje się o wybuchu wojny. Trywialność tekstu przewija się z nieporadnością realizacyjną. Niezwykle zawstydzająco wypadają sceny na uniwersytecie. Na korytarzach nie ma nikogo oprócz bohaterów. Nikt nie studiuje, nich nie przechodzi.  Martwe miejsca. A spacery bohaterów są tylko wzdłuż Wisły, vis a vis Wawelu. Czekałem tylko czy flaga zostanie zmieniona po zajęciu miasta przez Niemców. Została. Lapsusu kolejnego nie było.

Spektakl jest monotonny i faktycznie nie wiadomo co ma nam powiedzieć. Wynika z niego, że Karol Wojtyła to wspaniały aktor i współpracownik Mieczysława Kotlarczyka, konspirator – choć nie wiadomo jakiej organizacji, nie pada ani jedno słowo na jej temat, wzorowy, choć zaczytany pracownik i przyjaciel. Podkreślono wątek wprowadzania w arkana mistyki za sprawą Jana Tyranowskiego. Dysputy filozoficzne są wyrwane z kontekstu i nie wiadomo o co w nich chodzi. Faktycznie trudno dociec dlaczego dokonuje się przemiana w Karolu Wojtyle i co stało się powodem wstąpienia do seminarium duchownego. Tytuł spektaklu do tego zobowiązywał. Powołanie – co nim było, z czego wyrosło? Trudno. Pozostaniemy z tajemnicą.

Aktorstwo to dobra strona przedstawienia. Ale Józef Pawłowski swoją niewinnością i zewnętrznością w roli Karola Wojtyły nie jest w stanie pokazać siły i charyzmy człowieka wielkiego i budującego. Wydaje się niewinnym poszukiwaczem. Nieśmiałym. Niedowartościowanym. Ale poszukującym – czyta, występuje i powierzchownie oczarowuje.

Ten wieczór teatralny to lektura pomocnicza dla szkół budująca obraz naszego wielkiego Polaka, ale to nie spektakl na premierę maja. Od sceny , która miała wypełniać lukę w okresie pandemii oczekuje się więcej, dużo więcej niż powierzchownego tekstu w banalnej realizacji dosadności.

Powołanie, scenariusz i reżyseria: Paweł Woldan, Teatr Telewizji, premiera: maj 2020

                                                                                                                                                           [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *