O GODNOŚCI I RÓWNOŚCI, czyli „Gwałtu, co się dzieje!” – Teatr im. J. Osterwy – Gorzów Wielkopolski

O GODNOŚCI I RÓWNOŚCI, czyli „Gwałtu, co się dzieje!” – Teatr im. J. Osterwy – Gorzów Wielkopolski

Ostatnie miesiące to nieustanna dyskusja w naszym kraju wokół tematu gender. Nie tylko problematyce płci kulturowej, ale również biologicznej. Takowym przykładem stała się kwestia wypowiedzenia przez Polskę konwencji stambulskiej o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Kwestia praw kobiet, mniejszości seksualnych coraz częściej staje się polem debaty publicznej, ale również nieuprawomocnionej przemocy i agresji. W ową problematykę, raczej przypadkiem niż zamierzonym celem, wpisuje się ostatnia premiera w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Mowa o rzadko wystawianej komedii hrabiego Aleksandra Fredry – Gwałtu, co się dzieje! Otóż utwór z roku 1826 dzieje się w Osieku, gdzie białogłowy przejęły rządy zmuszając mężczyzn do przybrania stroju żeńskiego, pozostania w domach i zajęcia się całym codziennym życiem rodziny. Ten manewr wieńczy zgoda i powrót do ról społecznych. Jednak mimo blisko dwóch stuleci od powstania, dzieło naszego mistrza komedii idealnie wkomponowuje się w nasz krajobraz społeczny. Co więcej prostymi zabiegami inscenizatora staje się niezwykle aktualne, choć rozegrane w kostiumie stylizującym epokę.

Gorzowskie przedstawienie przygotował dyrektor legnickiej sceny Jacek Głomb. Oddaje on pole Fredrze, niczego nie dopisuje, ale jedynie dopowiada gestem. Tak jest z sekwencją prologu – pijaństwa i przemocy mężczyzn wobec kobiet, które staje się implikacją do zamiany ról. Ten dobrze pomyślany element wskazuje jak ważne jest partnerstwo i współdziałanie pomiędzy małżonkami, każdym członkiem wspólnoty. Chęć podporządkowywania i upadlania kończy się tragedią dla każdej ze stron. Głomb jasno mówi – tylko dialog i każdemu jego funkcja jest w stanie skonstruować oraz zbudować świadomą jedność małej ludzkiej rodziny. To spektakl, który ma jasny przekaz i myśl. Nie dzielić, a współdziałać. Takowym mężem sprawiedliwości, który drobnymi intrygami i miłostkami doprowadza do pojednania jest Jan Kanty Doręba grany przez Jana Mierzyńskiego. Aby dopiąć celu – własnego ożenku z Kasią – dokona sztuki wydaje się niemożliwej: ponownej zamiany ról, aby mężowie i żony przybrali właściwe szaty. Jednak sam ponosi klęskę. Ale o tym już w spektaklu. Bo finał jest intrygujący.

Przedstawienie rozpada się na dwie części, tak jak ma dwa akty teatralny wieczór. Przed przerwą jest niesłychanie ślimaczo i nijak. Aż widz przeciera oczy ze zdumienia i zastanawia się czy rzeczywiście to komedia Fredry, a może dramat Mickiewicza? Aktorzy z niesłychaną powagą wypowiadają frazy. Robią pauzy i niesamowicie niechlujnie podają tekst. A przecież humor i dowcip jest właśnie w nim. Wiedzieli to Andrzej Łapicki i Kazimierz Dejmek inscenizując wiele komedii mistrza. Jednak cześć druga rekompensuje niedobory. Jest żywa, intryga zwarta, która nabiera rumieńców. Jednak największym mankamentem pozostaje zespół wykonawców, który nie do końca radzi sobie z wydobyciem sensów i interpretacją własnych ról. Najlepiej wypada z zespołu Bartosz Bandura jako Filip Grzegotka. Miejscowy intrygant i najlepiej poinformowana osoba w mieście. Jest postacią wprost wziętą z komedii dell’arte. Świetny ruchowo i błyskotliwy. Zabawny filut dla dam i worek treningowy dla panów. To niezbyt wiele, a jednak ciekawie, w nijakim tle partnerów scenicznych.

Komedie Fredry oprócz pomysłu inscenizatora potrzebują coś więcej – świetnych interpretatorów z komediowym zacięciem. W Gorzowie tego zabrakło. Spektakl to trochę jak jajko – mamy skorupkę, tylko żółtka z białkiem niestety brak.

Gwałtu, co się dzieje!, Aleksander Fredro, reż. Jacek Głomb, Teatr im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, premiera: wrzesień 2020.

                                                                                                  [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *