KOBIETY WIDZĄ ŚWIAT czyli Panny z Wilka w reżyserii Agnieszka Glińskiej, Stary Teatr w Krakowie

KOBIETY WIDZĄ ŚWIAT czyli Panny z Wilka w reżyserii Agnieszka Glińskiej, Stary Teatr w Krakowie


Danuta Rinn przed laty śpiewała wielki przebój – „Gdzie ci mężczyźni…”. Owe słowa powtarzane są wielokrotnie w poszukiwaniu archetypu męskiego. Wzorca, ideału, idola. Kogoś kto kocha płci męskiej, albo tylko kogoś kto zwróci uwagę na inną osobę – słowem czy gestem. Panny z Wilka, opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza, które weszło do kanonu polskiej literatury również za sprawą filmu Andrzeja Wajdy, stało się obecnie kanwą dla spektaklu przygotowanego przez Agnieszkę Glińską w Starym Teatrze w Krakowie. Reżyserka nigdy nie pozostaje obojętna na sprawy kobiet, ich miejsca w świecie, ale co najcelniejsze w relacjach międzyludzkich. Kobieta staje się każdorazowo punktem zwrotnym przedstawień. I tym razem nie mogło być inaczej. Inscenizatorka, we współpracy ze współautorką adaptacji Martą Konarzewską, buduje Wilko jako miejsce, w którym świat kobiecy jest nadrzędny i przez jego pryzmat oglądamy powrót Wiktora Rubena po piętnastu latach. I to jest wielkie odkrycie. Wielka radość odkrywania w teatrze nowych pokładów, gdzie literatura staje się inspiracją dla zbudowania alternatywnej do pierwowzoru opowieści. W Starym niby oczywista i znana historia otrzymuje nową jakość, wyraz i blask. To wielka radość teatralnej przygody. Ten spektakl chłonie się, pożera. Jego prosta konstrukcja jest bowiem wspaniałym antydotum na przekombinowane pomysły teatru postdramatycznego.

Wiktorów jest dwóch – dojrzały, w tej roli Adam Nawojczyk i młodszy Szymon Czacki. Ich (jego) podróż do miejsca egzystencji ciotki, ale głównie majtku, w którym kilkanaście lat wcześniej był nauczycielem, ma charakter terapii. Co jest powodem owego kroku w ustabilizowanym życiu blisko czterdziestolatka? To pozostanie zagadką. Przewija się jak mantra wątek zmarłego przyjaciela. Ale więzi i głębia relacji nie pozostają niewyjaśnione. O terapeutycznym charakterze wakacji w Wilko świadczyć mogą początkowe sceny spektaklu. W rozmowie Wiktora z samym sobą, jak w gabinecie u psychoanalityka podejmuje decyzję o podróży do bajkowego miejsca sprzed lat, gdzie sześć sióstr podlegało jego edukacyjnej kurateli. I teatr nabiera magii. Bowiem pięć bohaterek (jedna nie żyje) rozpoczyna swoje spotkania z przybyszem.

 Agnieszka Glińska buduje pięć rozdziałów tej opowieści, z których każdy nosi imię jednej z sióstr. To nie tylko narracje ponownego spotkania, ale również reminiscencje przeszłości. Tych chwil wzniesień i porażek. Rozpoczyna się ów dialog od spotkania z Tunią, która traktuje Wiktora jako podeszłego człowieka, nie wartego głębszych uczuć. Pozostałe dawne panny pełne uniesień, maskują lub eksponują uczucia, których obiektem był, a nawet nadal jest bohater. Najlepszym motto pozostanie piosenka, śpiewana przez bohaterki do słów Agnieszki Osieckiej: „Powiedz, gdzie dziewczyny są, gdzie się pogubiły? Powiedz, gdzie dziewczyny są, co z nimi dziś?”. Reżyserka obdarowuje bohaterki siłą i pewnością siebie. Kazia to nie tylko gosposia w domu, ale również poszukująca pisarka. Zosia nie tylko bawi dziecko, ale również zaczytuje się w Virginii Woolf. Jola czerpie z życia pełnymi garściami otaczając się socjalistyczną młodzieżą, a Julcia pozostaje wyniosłą panią, której dawne młodzieńcze wzniesienia dawno uleciały i wyparowały. Świat w Wilko uległ całkowitej przemianie, nie tylko urosły drzewa, ale odmienił panny, które wspominając w codzienności Wiktora, zmieniły swoje życie nie do poznania. Przybysz w tej podróży w przeszłość jest zagubiony. Można odnieść wrażenie, że powrót do młodzieńczych lat nie był spełnieniem. Bowiem czasu nie da się odwrócić. A tych, z którymi chciałoby się spotkać i porozmawiać – fizycznie już nie ma.

Spektakl w Starym Teatrze jest aktorskim koncertem aktorek sceny. Dorota Segda jako Julcia, Anna Radwan jako Kazia, Ewa Kaim w roli Joli i Paulina Puślednik w roli Zosi są idealnie obsadzone, a ich postaci bardzo dobrze poprowadzone. Nike ma powierzchowności w grze, ale artystyczny efekt wnikliwej analizy kim są bohaterki. To tworzy niezwykle udany kalejdoskop kobiecych charakterów mieszkających w wakacyjnym czasie pod jednym dachem. Odstępuje od nich Natalia Kaja Chmielewska w roli Tuni, która wymyka się powierzchownej delikatności wilkowych panien. Mimo oddania głosu kobietom to duet męski Nawojczyk-Czacki tworzy niezwykłe dopełnienie aktorskiego mistrzostwa. Skupienie, gra nie tylko słowem ale całym sobą, ukazuje ból i niespełnienie, ale również tęsknotę przeszłości.

Wieczór w Krakowie jest jak w udanym salonie artystycznym. To spektakl wielkiego szacunku dla kobiety, ale i widza. To nie feministyczna opowieść walki, ale prawdy codziennej egzystencji, uczuć i poszukiwania siebie.

Panny z Wilka wg Jarosława Iwaszkiewicza, reż. Agnieszka Glińska, Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej w Krakowie, Scena Kameralna, premiera: marzec 2019.

                                                                                                                                [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *