SROCZKA CO KASZKĘ WARZYŁA czyli „Nana” – Teatr Polski – Poznań

SROCZKA CO KASZKĘ WARZYŁA czyli „Nana” – Teatr Polski – Poznań

Najnowsza, długo wyczekiwana premiera w Teatrze Polskim w Poznaniu Nana na podstawie Emila Zoli w reżyserii Moniki Pęcikiewicz, jest jak wyliczanka dla dzieci o sroczce co kaszkę warzyła – temu dała, temu dała, a temu nic nie dała i frrr… poleciała. Ciężko inaczej ocenić to co zobaczyliśmy na scenie stolicy Wielkopolski. Inscenizatorka ukazuje świat prostytutki, który można uznać za wielką sztukę, jako proces sprzedawania kobiecego ciała i duszy, a z drugiej strony jej kupowania przez mężczyzn realizujących swoje mroczne pokłady pożądania. To nie tylko opowieść o konkretnej kobiecie, która staje się faktycznie przedmiotem pragnień i wszystkiego na sprzedaż, ale to obraz panoramy najstarszego zawodu świata. Młodych dziewczyn wchodzących dopiero do zawodu, ale i dojrzałych kobiet zgorzkniałych, pełnych doświadczenia i rutyny. To wiwisekcja kobiecości w patriarchalnym modelu społeczeństwa, w którym mimo przemian nadal kobieta musi walczyć, na różne sposoby, o swoje. Nawet można się pokusić o stwierdzenie, że w spektaklu świat zbudowany jest na transakcji kupna i sprzedaży w relacjach między kobietami i mężczyznami. To próba mierzenia się i walki o swoje. O miłość – czyli to co najcenniejsze. Wartością  nie jest chwilowe zauroczenie i moment erotycznej przygody, ale uczucie i trwałe bycie u boku drugiej osoby. Mimo wielu chęci, wybujałej inscenizacji to stracona szansa. Spektakl urywa się na kolejne sekwencje klientów, a druga część wydaje się zupełnie niedopracowana, a finał bez rzeczywistego zakończenia, wręcz banalny.

Zaczyna się niezwykle efektownie by nie powiedzieć obiecująco. Młody alfons wprowadza w męski świat nową dziewczynę. Męska socjeta miasta pożera zdobycz, wchłania ją. Jednak pozostawia ona olbrzymi niedosyt wśród wyposzczonych mężczyzn. Jedyną, która jest w stanie zaspokoić ich żądze jest Nana. I zaczyna się seans w domu bohaterki. Klienci, koleżanki, rodzina. Toczy się rozgrywka życia. Z jednej strony wizualnie ekscytująca i niezwykle efektowana. To zasługa odwrócenia widowni ze sceną. Widzowie zasiadają w oknie sceny natomiast pole gry to dotychczasowe miejsce publiczności. Bombonierka widowni, loże, złocenia, plafon idealnie wkomponowują się w świat sztuki i performance’u Nany. To jak Palais Garnier jedna z dwóch siedzib opery paryskiej, gdzie można spotkać najbardziej wykwintnych mieszkańców miasta, a poszczególne loże mogą kryć tajemnice rozpusty. W tę przestrzeń Karolina Benoit wkomponowała elementy dekoracji będące zastawkami z oświetleniem jak w toaletce nocnej. Dopełnienie stanowią różnorodne kostiumy Pauli Grocholskiej. W tle gra na żywo zespół muzyczny świetną kompozycję Cezarego Duchnowskiego. Monika Pęcikiewicz ma świetne oko do budowania obrazów i pełnej wizyjności. Są to sekwencje wręcz operowe. Właśnie warstwa wizualna to najmocniejsza strona spektaklu. Fragmenty  muzyczne to jak przeboje Madonny w nocnym świecie podziemia erotycznego. Niestety najsłabiej wypada oś spektaklu. Widz gubi się w gąszczu wątków i porozrzucanych bohaterów. Mężczyźni przechodzący bądź czekający pod umownymi sypialniami kobiet na godziny stają się anonimowi, wtórni i sztampowi. Bo historia stworzona przez dramaturżkę Wiktorię Czeladkę we współpracy z reżyserką jest niesłychanie wtórna i powielana. To jak zdarty mechanizm zegarka, który tyka i tykla, a kurant wybija tylko raz na dwadzieścia cztery godziny.

Taką świetną sekwencją, przeszytą erotyzmem i poszukiwaniem szczęścia jest kupowanie radości przez księcia (Paweł Siwiak). Niesłychanie sugestywna scena zblazowanego arystokraty kupującego radość, ale i tak pozostającego nieszczęśliwym. Świetnie zagrane i poprowadzone. Spektakl posiada również kilka innych dobrych ról. W grupie całego zespołu teatru warto zwrócić uwagę na duet nieudanego małżeństwa Ewa Szumska i Michał Kaleta czy dojrzałą prostytutkę Teresy Kwiatkowskiej. Wielkie brawa należą się Kornelii Trawkowskiej obsadzonej w roli tytułowej. Niby rozwydrzona, ale walcząca o kobiecość. Może wydawać się antytezą uwodzicielki Paryża, a z drugiej strony jest intrygującą i zniewalającą swoich klientów postacią tragiczną wołającą o miłość.

Wieczór w Poznaniu to próba zmierzenia się z postacią kultową i obrosłą legendą. I nadal taką pozostanie, gdyż spektakl Moniki Pęcikiewicz to zbiór pięknych obrazów z powielaną płytą opowieści o kobietach w patriarchalnym świecie. Nana nie dała nam wszystkiego. Poleciała. Zostawiając widzów samym sobie.

Nana, według Emila Zoli, reżyseria Monika Pęcikieiwcz, Teatr Polski w Poznaniu, premiera: wrzesień 2020.

                                                                                                                                                            [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *