BATMAN I DRESIARZE, czyli „Zły”- Teatr Polski w Bielsku-Białej

BATMAN I DRESIARZE, czyli „Zły”- Teatr Polski w Bielsku-Białej

Dla Warszawiaka istnieją historie nieśmiertelne. Nie chodzi tylko o legendy o Złotej Kaczce czy Bazyliszku, ale bliższe naszym czasom opowieści zapisane na kartach różnorakich dzienników, wspomnień czy opowieści. Do takich autorów należy Leopold Tyrmand, dla którego stolica nie była tylko miejscem życia, ale i inspiracją twórczości. Powieść Zły to pozycja ikoniczna. Wiele wątków, różnorodni bohaterowie, opowieść kryminalna, brawurowe akcje, są nie tylko gratką dla czytelnika, ale również dla realizatorów scenicznych. Nie tak dawno można było oglądać musical w Teatrze Muzycznym w Gdyni, a w obecnym sezonie premierę przygotował Teatr Polski w Bielsku-Białej. I to wydaje się zastanawiające dla osoby, która w innym mieście ogląda historię o stolicy. Można zadać sobie pytanie czy wszystkie niuanse i umiejscowienia akcji są dla publiczności zrozumiałe i logiczne? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że należy odpowiedzieć negatywnie. Ale skoro inscenizator uniwersalizuje utwór to staje się on klarowny dla szerokiego odbiorcy i na Wybrzeżu i Śląsku. I takie doświadczenie mamy na Podbeskidziu.

Piotr Ratajczak, reżyser spektaklu we współpracy z autorką adaptacji Joanną Kowalską stworzyli zwięzły i klarowny utwór sceniczny. Świetnie rysują postaci, bohaterów lat pięćdziesiątych XX wieku. Cała akcja umiejscowiona jest w jednej, niezmiennej przestrzeni, z obrotowym boksem po środku, który jednocześnie może być kioskiem sprzedaży prasy, miejscem przesłuchań, kawiarnią czy pokojem mieszkalnym. Tak szybko jak kręci się ów obiekt tak mknie akcja sceniczna. Sprawny montaż, miksowanie scen to świetna robota niczym z udanego filmu sensacyjnego. Barwy widowiska to biel i czerń co ma symbolizować świat przeszłości, niczym dawnego filmu. Ale realizatorzy idą krok dalej, w niektórych sekwencjach wprowadzają analogie do dnia dzisiejszego przez co przybliżają sensy współczesnemu widzowi. Jest nostalgicznie, w tle nieustanie pobrzmiewa muzyka, która buduje klimat napięcia niczym z programu Bogusława Wołoszańskiego Sensacje XX wieku. A widzowie czekają na rozwój zdarzeń ze swoistej walki sprawiedliwego, który pojawił się w mieście z bandą Merynosa w tle z działaniami milicji pod wodzą Dziarskiej i aktywnością prasy „Expresu Wieczornego” i jej dziennikarza Kolanko.

Wartością spektaklu jest stworzenie bohatera zbiorowego – mieszkańców miasta. To oni pulsują, żyją, przemierzają miasto budując rodzajowy obrazek Warszawy. Każda postać to indywiduum i oryginał. Jednak w grupie, tańcu, ruchu stają się oni tymi, którzy żyją biegnącymi zdarzeniami ulicy. A te nieubłaganie wkradają się w ich życie i codzienność. W spektaklu jest dużo ironii i przymrużenia oka. Trudno sobie wyobrazić aby było inaczej bowiem niełatwo pokazać w dniu dzisiejszym postać Złego o zjawiskowych oczach, bez nuty humoru i analogii do współczesności. Ta walka o sprawiedliwość na ulicy rozegrana jest właśnie jako historia pełna zabawy, choć finał jest jej tragiczny.

Siłą lokalnych teatrów są zespoły artystyczne. Owa specyficzna zespołowość zauważalna jest właśnie w takich spektaklach jak Zły, gdy każdy aktor jest indywidulaną postacią, a jednocześnie częścią wspólnoty artystycznej, a w tym przypadku mieszkańcem miasta. Na tym tle wyróżnia się Dziarska Oriany Soiki i Kuba Wirus w wykonaniu Grzegorza Margasa. Każda rola to indywidualna perełka, która posiada swoje wyróżniki, które ułatwiają śledzić akcję. Marta Majewska ma czerwoną torebkę, Dziarska oryginalny loczek, a Kuba – aparat fotograficzny. Ta symboliczna dbałość o szczegóły jest niesłychanie ważna, gdyż staje się przewodnikiem dla widzów w gąszczu postaci. Opowieść o Warszawie ma godnych wykonawców, którzy tańczą, błyszczą i grają krwiste role opowieści Tyrmanda.

Ale mimo świetnego odbioru spektaklu zbudowanego jako luźnej, sprawnej opowieści o losach pewnego miasta jest pewien niedosyt. Dlaczego nie zbudować historii o dziejach, historii mieszkańców Bielska-Białej? Były historie regionalne m.in. legnickie, łódzkie i w wielu teatrach w naszym kraju, czas na śląską scenę. Warto spróbować bowiem intrygi i zwady, bandy i miłości są pod każdą szerokością geograficzną, a poznawanie lokalnej tożsamości może być ciekawsze niż importowana opowieść ze stolicy.

Zły, Leopold Tyrmand, reżyseria: Piotr Ratajczak, Teatr Polski w Bielsku-Białej, premiera: październik 2020.

                                                                                                       [Benjamin Paschalski]