TO JUŻ KONIEC… PODSUMOWANIE SEZONU 2022/23

TO JUŻ KONIEC… PODSUMOWANIE SEZONU 2022/23

Każdego roku przychodzi moment chwilowego rozstania z życiem teatralnym. Dwa miesiące wakacji, przerwa w funkcjonowaniu instytucji kultury, to również czas oddechu dla widzów. Choć obecnie ten okres jest coraz krótszy, bowiem przybywa oferty festiwalowej, a także bieżąca praca scen się wydłuża. Nie zmienia to faktu, że i Kulturalny Cham udaje się na odpoczynek, ale nie zapomni o recenzjach i śledzeniu życia teatralnego. Jednak nim to nastąpi czas podsumowań tego, co już miało miejsce, co właśnie przemija – sezonu 2022/23. Jaki był? Chyba dość słaby i przeciętny. Trudno doszukać się kalejdoskopu wybitnych przedstawień, wielkich i spektakularnych wydarzeń. Blisko dwieście widzianych spektakli na scenach dramatycznych, muzycznych, operowych i baletowych daje pokaźną talię w dłoni do możliwych – i koniecznych – wniosków oraz ocen. Oto subiektywne podsumowanie tego, co za nami, z nadzieją na kolejne wydarzenia artystyczne. 

Najlepszy spektakl w teatrze dramatycznym

1/ Mój rok relaksu i odpoczynku, na podstawie Otessy Moshfegh, reżyseria: Katarzyna Minkowska, Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Świetny przykład teatru obyczajowego, gdzie perfekcyjne aktorstwo współgra z bardzo dobrą historią. Nie ma nudy, ale przemyślane spędzenie czasu. Wychodząc z teatru każdy widz zapewne zada sobie pytanie – czy to było o mnie? Dużo refleksji, ale głównie dobrego przeżycia artystycznego. 

2/ 1989, scenariusz: Marcin Napiórkowski, Katarzyna Szyngiera, Mirosław Wlekły, reżyseria: Katarzyna Szyngiera, Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Nowojorski Broadway ma Hamiltona Lin-Manuela Mirandy, a my własną wersję hip-hopową najnowszych losów naszego kraju. Świetna opowieść, w której zdjęte z cokołów postaci tworzą bohaterów z krwi i kości naszej codzienności. To jeszcze jedna wartość – ukazanie roli kobiet w czasie przełomu lat osiemdziesiątych, oddających na kartach historii pola mężczyznom, ale istotnych figur ówczesnych zdarzeń. 

3/ Sen Srebrny Salomei, Juliusz Słowacki, reżyseria: Piotr Cieplak, Teatr Modrzejewskiej w Legnicy

Świetny przykład teatru słowa, w którym wielką inscenizację zastępuje zjawiskowy, zniuansowany dialog. Zminimalizowana dekoracja, zredukowana do oznaczeń symbolicznych poszczególnych scen, świetnie współgra z klimatem i zagrożeniem podskórnego i rzeczywistego konfliktu. A złowieszczy zaśpiew Popadianek na długo brzmi w uszach jako przestroga wojny i pożogi. 

Najlepszy spektakl operowy

1/ Jawnuta albo romskie historie na podstawie opery Stanisława Moniuszki, kierownictwo muzyczne Rafał Kłoczko, reżyseria Ilaria Lanzino, Teatr Wielki im. S. Moniuszki w Poznaniu

Owa realizacja, przygotowana w jednej z hal Międzynarodowych Targów Poznańskich, ukazuje jak z zapomnianej opery ojca naszej sceny muzycznej można uczynić żywe i dojmujące widowisko korespondujące z naszymi losami. Świat wspólnoty uratowany od zapomnienia. To przedstawienie jak karty z przeszłości, gdzie pożółkłe barwy przywracają nasze myśli. 

2/ Tryptyk wielkanocnyVia Crucis Pawła Łukaszewskiego, Cavalleria Rusticana Pietro Mascagni, kierownictwo muzyczne Massimiliano Caldi, reżyseria Michał Znaniecki, Opera i Filharmonia Podlaska w Białymstoku

Widowisko monumentalne, wpisane w czas poprzedzający święta Wielkiej Nocy. Połączenie formy procesji wywiedzionej z muzyki Łukaszewskiego z obyczajową historią szlagieru operowego, to opowieść o człowieczeństwie i szacunku wobec innych. Metaforyczna historia upadków pod ciężarem krzyża codzienności, niespełnienia i niemocy. 

3/ Moc przeznaczenia, Giuseppe Verdi, dyrygent Patrick Fournillier, reżyseria Mariusz Treliński, Teatr Wielki-Opera Narodowa w Warszawie 

Przedstawienie będące wielką pasją rozumianą jako lament nad losem życia i nieuchronnością śmierci. Obraz okrucieństwa i przemocy, w świetnej oprawie wizualnej, muzycznej i wokalnej. Jedno z najlepszych osiągnięć szefa artystycznego warszawskiej instytucji. 

Najlepszy spektakl musicalowy

1/ Piękna i Bestia, Alan Menken, reżyseria Jerzy Jan Połoński, Teatr Muzyczny w Poznaniu

Scena pod kierunkiem Przemysława Kieliszewskiego nabiera coraz piękniejszych rumieńców. Co chwile zaskakuje wyborami artystycznymi, a przecież dysponuje mikroskopijną przestrzenią, którą można przyrównać do łupiny orzecha. Opowieść dla dzieci, ale i nie tylko, to jak żywy kalejdoskop zdarzeń. Śmieszny i nostalgiczny spektakl dla każdego. 

2/ Priscilla, królowa pustyni. Musical, reżyseria Cezary Tomaszewski, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu 

Świetna zabawa, ruch i muzyka. Abstrakcyjny wieczór podróży pewnym autobusem  dwójki transwestytów i osoby transseksualnej w rytmie wielkich przebojów. Wieczór pełen optymizmu, spontaniczności i żywiołowości. 

Najlepszy spektakl baletowy (klasyka)

1/ Carmen, Rodion Szczedrin na podstawie Georgesa Bizeta, choreografia Leo Mujic, balet Teatro Massimo w Palermo

To zaledwie siedemdziesiąt minut tańca, ale niesamowitego! Leo Mujic zabiera widzów w świat zmysłowości i pożądania. Świetny układ jest opowieścią o wielkiej szaleńczej miłości, ale przeszyty głęboką, erotyczną nutą. 

Najlepszy spektakl baletowy (współczesność)

1/ Vortex, choreografia Russell Maliphant, Russell Maliphant Dance Company w Londynie

Jak zatańczyć malarstwo? To wydaje się wręcz niemożliwe powiązanie. A jednak. Dokonuje tego Russell Maliphant wraz ze swoim zespołem. Twórczość Jacksona Pollocka to nie tylko inspiracja, ale żywa forma kompozycji ruchu. Świetny przykład unifikacji sztuk, gdzie właśnie niesamowity układ, z wykorzystaniem głównie światła, tworzy zjawiskowe pejzaże wizji tanecznej. 

2/ Light of Passage, Henryk Mikołaj Górecki, choreografia Crystal Pite, Nasjonal Balletten w Oslo  

Jedno z najbardziej wstrząsających przeżyć tanecznych w ostatnim czasie. Crystal Pite, wykorzystując dojmującą i pełną bólu kompozycję Henryka Mikołaja Góreckiego, opowiada w metaforycznym ujęciu kryzys migracyjny. To nie tylko chęć zwrócenia uwagi na problem społeczny, ale przede wszystkim świetna kompozycja zespołowa. To, co prezentuje kanadyjska choreografka, jest mistrzostwem umiejętnego zaangażowania kompanii tanecznej, a chodzenie czy przejście staje się artystycznym spełnieniem. 

Najlepsza rola kobieca

Monika Frajczyk i Izabella Dudziak, Mój rok relaksu i odpoczynku, na podstawie Otessy Moshfegh, reżyseria: Katarzyna Minkowska, Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy

Dwie aktorki, na co dzień związane z TR Warszawa, w gościnie w Pałacu Kultury i Nauki dają świetny popis umiejętności, dojrzałości i świadomości aktorskiej. Role dwóch przyjaciółek rozgrywają zjawiskowo i niesamowicie. 

Najlepsza rola męska

Maciej Kaczor, Chłopcy z Roosevelta, Katarzyna Knychalska, reżyseria Jacek Głomb, Teatr Nowy w Zabrzu

Uwielbiam lokalny teatr głównie, gdy umie sprawnie opowiedzieć o swojej wspólnocie, tożsamości, miejscu. Tego typu spektaklem jest produkcja zabrzańska. Maciej Kaczor jest świetnym chłopakiem z miasta, dla którego piłka nożna to wszystko! A jak operuje piłką! Czyżby drugi Lewandowski? Oczarowuje jak nasz mistrz i dlatego to nieoczywiste wyróżnienie. 

Najlepszy teatr

Nie sztuką jest zrobić w sezonie jeden dobry spektakl i odcinać od niego kupony, ale jest nie lada wyczynem posiadać sprawny zespół i prezentować, w kolejnych produkcjach, wyrównany, dobry, a czasem wysoki poziom. W tym sezonie są dwa takowe miejsca: niezmiennie Teatr Wybrzeże w Gdańsku, świetnie prowadzony przez Adama Orzechowskiego. Tuż za nim, zbliżając się do lidera – Stary Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. To świetny powrót do ekstraklasy! 

Sceniczne porażki sezonu

Nie będzie pastwienia się nad każdym wymienionym przedstawieniem. Niestety w tym sezonie było naprawdę wiele złych spektakli. Podczas wielu wieczorów przecierałem oczy ze zdumienia czy może być aż tak fatalnie. Niestety, króluje niemoc twórcza, banał, chęć intelektualnego przekazu, który jest bełkotem, a także nieustanny pęd do moralizowania, a nie konstruowania dobrych opowieści. Na czele zasłużona warszawska placówka. Czyżby znak czasów niedopasowania propozycji programowych do oczekiwań publiczności? 

1/ Berlin, Berlin, Patrick Haudecoeur, Gerald Sibleyras, reżyseria Wojciech Adamczyk, Teatr Współczesny w Warszawie;

2/ Z ręką na gardle. Piosenki z repertuaru Ewy Demarczyk, reżyseria Anna Sroka-Hryń, Teatr Współczesny w Warszawie;

3/ Melodramat, scenariusz i reżyseria Anna Smolar, Teatr Powszechny im. Z. Hubnera w Warszawie;

4/ Casanova, Antonio Vivaldi, choreografia Gray Veredon, Teatr Wielki w Łodzi;

5/ Damy i huzary, Aleksander Fredro, reżyseria Krzysztof Szuster, Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Płocku.

Porażki organizacyjne sezonu

Nie będzie o Krystianie Lupie w Genewie i co to znaczy dla teatru w Polsce. Bardziej niepokojące rzeczy dzieją się w strukturze organizacyjnej w naszym kraju. Najdziwniejszy jest przykład Lublina. Tu dyrektorka Teatru Muzycznego w porozumieniu z Marszałkiem Województwa, najpierw dążąc do przejęcia Centrum Spotkania Kultur i Filharmonii, brnęła do stworzenia Opery! Tak, kolejnego przybytku muzy poważnej. Ostatecznie dojdzie jedynie do zmiany nazwy instytucji, a wielkie spektakle będą prezentowane gościnnie. Nikt nie wie czemu ma to służyć. Zaspokojeniu aspiracji? Chyba raczej nie wyjściu na przeciw oczekiwaniom widzów. Niezrozumiałym jest tworzenie kolejnego molochu, gdy zaledwie o dwie godziny podróży oddalona jest Opera Podlaska. Czy Teatr Muzyczny nie mógłby godnie budować repertuaru złożonego z operetek i mniejszych musicali, aby właśnie tu pielgrzymowali fani owej sztuki? Widać, że brak dotychczasowego pomysłu programowego zastąpiono inną, jeszcze lepszą, ideą. Rzeczywistość godna Misia Stanisława Barei. 

Folwark to najlepsze określenie, co prezentuje prezydent Legnicy. Na całym świecie każdy włodarz miasta, posiadając taki teatr jak prowadzony przez Jacka Głomba, wspierałby na każdym kroku. Ale u nas jest inaczej – rywalizacja i odmienność polityczna, wygrywa ze sztuką. Smutny to obrazek, bowiem scena i tak przetrwa, bo są jeszcze ludzie dobrej woli, którzy od lat pielgrzymują do Legnicy, aby zobaczyć kawał dobrego, różnorodnego, polemicznego teatru. Panie Prezydencie – możemy się różnić, ale właśnie przyjeżdżamy do tegoż miasta nie dla Pana, ale dla teatru. I będziemy to czynić, a warto wspierać miejsce, które buduje pozycję miasta, którego mieszkańcy powierzyli Panu najwyższą rangę reprezentacji. 

Cała Polska ekscytowała się niedawnym wyborem nowej dyrekcji Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy. Wygrała Monika Strzępka. Potem sprawa w sądzie administracyjnym, o unieważnienie postępowania, z inicjatywy wojewody Konstantego Radziwiłła. Gdy ucichła społeczno-polityczna otoczka wokół sceny, czas przyjrzeć się co ma do zaoferowania hucznie prezentowany Kolektyw Dramatyczny, będący szeroką dyrekcją placówki. Faktycznie nic. Pustka, pustynia. Jedna świetna premiera wiosny nie czyni. Kolejne wprawki artystyczne są miałkie jak glina. Strona internetowa niezmieniona, brak jakichkolwiek spotkań, debat, rozmów, dyskusji. Nic. Po widowiskowym wprowadzeniu artystki do instytucji nastała niewymowna cisza. Czyli typowo – z wielkiej chmury, mały deszcz. Najciekawszy chyba był wywiad z kolektywem w jednym z periodyków, gdy dowiedzieliśmy się, że gabinet dyrektorski zmienił się na „waginet”, na stole zwitki szałwii białej służą do odkadzania miejsca, a do picia serwuje się rumianek i melisę. Poza piękna, gorzej z pracą i jej efektami. 

I na koniec. Ostatnich osiem lat to fala zmian dyrektorskich na polskich scenach. Ale czy dokonała się radykalna odmiana artystyczna? Wprost przeciwnie! Można zaobserwować uwstecznienie naszego teatru. Lista miejsc ciekawych, które poszukują, chcą rozmawiać poważnie z widzem, niesłychanie się kurczy. I to olbrzymia bolączka. Bo sformułowanie z innego filmu Barei – „Do Bydgoszczy będę jeździł” wydaje się już nieaktualne. Bowiem za chwilę pozostaną tylko archiwalne nagrania Teatru Telewizji i zapisy kroniki filmowej jako wspomnienie dobrych realizacji teatralnych. 

Jednak należy żyć nadzieją, że kolejny sezon odmieni ten zaczarowany świat niemocy, nicości i bylejakości. Oby było więcej wybitnych spektakli, zjawiskowych produkcji i radości z wizyty w teatrze. Do zobaczenia wkrótce na łamach bloga i magazynu Kulturalnego Chama.

[Benjamin Paschalski]