NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH – RECENZJA FILMU „LES PETITES VICTOIRES”
Małe miasteczka, wsie mają swój wyjątkowy klimat. Są urokliwe, często malowniczo położone, ciche i kameralne. Bardzo często zapomniane, niemal zagubione gdzieś w przestrzeni między wielkimi metropoliami. Do tego wszyscy mieszkańcy takich miejscowości się znają, wszystko o sobie wiedzą, co czasami staje się przekleństwem, ale to sprawa na inną historię. Poza urokiem i wielkim kapitałem cichego piękna takie miejsca kryją niezwykłe tajemnice.
Do jednego z takich miejsc – niewielkiej wioski Kerguen w Bretanii przenosimy się w obrazie Les petites victories, gdzie poznajemy Alice Le Guennic (Julia Piaton) młodą, energiczną kobietę, która jest zarówno burmistrzem, dyrektorką szkoły, jak i nauczycielką. Poza swoimi zawodowymi codziennymi obowiązkami, jest wielkim wsparciem dla wszystkich mieszkańców swojego miasta, w każdej sferze ich życia. Z niezwykłym oddaniem więcej myśli o innych niż o sobie samej. Jako córka byłego, cenionego i wspominanego z sentymentem przez wielu burmistrza i lekarza, chce jak najlepiej zastąpić swojego ojca. Poświęca więc każdą swoją wolną chwilę by poprawić sytuację i dobrobyt współmieszkańców. Miasteczko w ostatnich latach podupadło i wyludniło się. Pani burmistrz stara się jak może, by uchronić przed likwidacją jak najwięcej punktów usługowych. Jak sądzę każdy z nas chciałby mieć takiego samorządowca w swojej okolicy. Od jakiegoś już czasu brakuje w wiosce piekarni, kawiarni, przychodni czy choćby regularnych dyżurów medyka. Na szczęście – choć sama Alice o tym nie wie – lokalna społeczność jest bardzo pomysłowa. W każdym swoim działaniu Pani burmistrz jest niezwykle zdeterminowana. A jej oczkiem w głowie jest niewielka szkoła, w której spędza najwięcej czasu.
W tej samej wiosce, co Alice, mieszka również Émile Menoux (w tej roli Michel Blanc), który jest po sześćdziesiątce i słynie z szorstkiego, trudnego charakteru. Jak się okazuje jest analfabetą, a po niedawnej stracie brata nie ma nikogo, kto mógłby mu pomagać w prowadzeniu korespondencji i obsłudze przychodzących rachunków oraz innych dokumentów. W związku z tym decyduje się by wrócić do szkoły i przyłącza się do klasy prowadzonej przez Alice, pomimo jej sprzeciwu. Nie da się ukryć, iż Émile dawno odwykł od zwyczajów i rutyny szkolnej. Jego bezpośredniość i obcesowość początkowo stają się ogromnym problemem w porozumieniu z nauczycielką oraz innymi uczniami z klasy. Burzy rytm i przebieg zajęć. Jednak z czasem nowy uczeń zyskuje sympatię i akceptację swoich młodszych koleżanek i kolegów. Dodatkowym problemem jest fakt, iż trudno ukryć nieco wyrośniętego i dojrzałego ucznia. Niestety jeden z roszczeniowych rodziców uczniów zgłasza sprawę nadwyżkowego ucznia do inspektoratu szkolnego, który stwierdza, że klasa Alice liczy zbyt mało uczniów, by utrzymywanie placówki było dalej opłacalne dla władz samorządowych. Małej, wiejskiej szkole grozi nieuchronne zamknięcie.
Z biegiem czasu Alice i Émile poznają się coraz lepiej. Alice orientuje się, że jej najstarszy uczeń to, mimo szorstkiej powierzchowności, niezwykle dobry i wrażliwy człowiek, wcale nieobojętny wobec innych. Uświadamia sobie również, że analfabetyzm Émila stanowił niezwykle okrutną barierę w jego życiowych wyborach. Niestety nie można już cofnąć minionego czasu. Émile z kolei dopinguje Alice, by pomyślała choć trochę więcej o sobie, a mniej o innych ludziach i by rozważyła związanie się z kimś. Alice jednak trudno myśleć o swoim szczęściu, kiedy likwidacja tak drogiej jej sercu placówki oświatowej jest niemal przesądzona.
Dlatego też postanawia działać. Mobilizuje całą wioskę, aby dzięki wymyślonemu fortelowi wizytujący inspektor uwierzył, że w jej szkole jest więcej uczniów niż w rzeczywistości. Czy ta sztuczka się powiedzie? Czy uda się Alice, uratować swoją szkołę? Czy będzie musiała zabrać swoich uczniów do większej i lepiej wyposażonej placówki w sąsiedniej wiosce? Pani burmistrz zdaje sobie sprawę, że to wcale nie byłoby aż takie złe dla dzieci. Z pewnością nie byłoby dobre dla jej wioski. Jednak nie tylko sama historia w tym obrazie jest istotna. Bowiem najważniejsze w tym wszystkim staje się to niezwykłe przekonanie Alice, że warto zrobić wszystko, by jej działania się powiodły, angażując do tego wszystkie dostępne środki. Ten niezwykły zapał, upór, moc uczuć i zaangażowania, poświęcenie i ta świadomość, że warto mimo wszystko i wbrew narastającym przeciwnościom, dają nam nadzieję, że wszystko potoczy się według planu Alice. Takich właśnie przymiotów powinniśmy szukać u naszych lokalnych działaczy, a pamiętać o tym należy szczególnie w przyszłym roku, przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi w naszym kraju.
W końcu też sama główna bohaterka wsłuchuje się w namowy Émila. Zdopingowana przez niego postanawia w końcu opuścić swoje dotychczasowe miejsce na ziemi i wyruszyć w długą podróż rowerem. Ku jej zaskoczeniu wszyscy mieszkańcy wioski zaskakują ją, przychodząc przed wyjazdem podziękować jej za wszystko, co dla nich przez wszystkie lata zrobiła.
Tandem autorów scenariusza Michaël Souhaité oraz Michaël Souhaité stworzył lekką, bezpretensjonalną i sympatyczną komedię o współczesnej lokalnej Francji. Oczywiście może trudno w dzisiejszym świecie uwierzyć w to, że w latach dwudziestych XXI w. w kraju pierwszego świata, jest jeszcze ktoś, kto nie potrafiłby czytać i pisać. Jest to jednak tylko pretekst – taki niewinny punkt wyjścia do zbudowania pogodnej historii o skrawku naszej codzienność. Film został zaprezentowany na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Komediowych Alpe d’Huez 2023, na którym uzyskał Nagrodę Publiczności i Nagrodę Specjalną Jury. Dynamikę i tempo zawdzięczamy m.in. zdjęciom Laurenta Daillanda (znanemu również z ostatniej wielkiej produkcji, pt. Jeanne du Barry (2023), gdzie również był autorem zdjęć) oraz montażowi Jeanema Kefa. Całość dopełnia muzyka autorstwa Julien’a Glabsa.
Les petites victoires, to lekka opowieść o tym, co między ludźmi ważne, o wzajemnym zainteresowaniu drugim człowiekiem, swoją małą ojczyzną. Nie jest to jednak ani dzieło wybitne, ani szczególnie ważne, by nie można było sobie pozwolić na jego pominięcie. Ale to tak, jak z drobiazgami. Bo ważne jest coś więcej niż mieć. To one ubarwiają nasze życie. Bez nich nie byłoby pełne. Podobnie jest z małymi, życiowymi zwycięstwami, takimi widocznymi tylko dla nas samych. To one bowiem stanowią o tym, że warto być niż mieć i to one właśnie dodają paliwa naszemu szczęściu. Dlatego, choćby dla kilku chwil absolutnie pogodnej rozrywki warto udać się do kina na ten właśnie film. A jeśli ktoś chce na chwilę zagłębić się w małej społeczności, poczuć zwolniony rytm życia, tak odmienny od wielkich metropolii, poznać problemy niewielkiej wioski, to w tym wypadku wrzesień jest świetnym momentem na tę właśnie produkcję. W końcu to czas powrotu z wakacji do szkoły.
Les petites victoires, 2023, Francja, reż. Mélanie Auffret
[Marcel z Kraśnika]
You must be logged in to post a comment.