Król Lear w Muzeum Powstania Warszawskiego – Letnia opowieść bez odważnych słów!

Król Lear w Muzeum Powstania Warszawskiego – Letnia opowieść bez odważnych słów!

Co roku w rocznicę Powstania Warszawskiego, w ramach obchodów tego wydarzenia odbywa się premiera spektaklu teatralnego. Ideą jest stworzenie spektaklu, który będzie płaszczyzną do dyskusji, analogii i uczczenia powstańców. W tym roku w Muzeum Powstania Warszawskiego mogliśmy obejrzeć Króla Leara, który miał być próbą przeniesienia dzieła Szekspira w realia świata, w którym wojna stanowi codzienność. W obsadzie spektaklu znaleźli się: Iwona Bielska, Mariusz Bonaszewski, Sylwia Zmitrowicz, Dorota Landowska, Paulina Walendziak, Arkadiusz Buszko, Grzegorz Falkowski, Wojciech Brzeziński. Muzykę przygotował zespół Atom String Quartet. Jaki był to spektakl? Jakie emocje wyzwolił?

Moją małą tradycją jest wizyta na tym corocznym spektaklu. Widziałem spektakle, o których mógłbym napisać „były po prostu OK”. Kilka razy wystawiono coś ponadprzeciętnego, jednak w tym roku spotkała mnie niemiła niespodzianka. Król Lear w reżyserii Agnieszki Korytkowskiej-Mazur był, w mojej opinii, nijaką opowieścią, w klasycznej formie, która niczego nie chciała nam powiedzieć. Autorka tego spektaklu zaprezentował widzom coś prostego, letniego i z dodatkowym wyjaśnieniem, nie pozostawiając żadnych niedopowiedzeń. Po wyjściu ze spektaklu miałem do tego przedstawienia stosunek ambiwalentny. Jednak coś podkusiło mnie do przeczytania wywiadu z autorką w Gazecie Wyborczej., Niestety, to co reżyser Króla Leara w nim przekazuje, nie ma nic wspólnego prawdziwą twarzą Leara, którego widziałem. Skonfrontujmy to! Cytaty pochodzą z wywiadu w Gazecie Wyborczej:

„Mój teatr nie jest publicystyczny. Świata sztuki nie komponuje na podstawie tego, co widzę na ulicy. Ten spektakl to taka bajka dla dorosłych o uniwersalnych wartościach. Historia o mechanizmach, które nie zmieniają się od wieków. W dramacie Szekspira mamy do czynienia  z wszechobecną wojną, która otacza bohaterów, niemal unosi się nad nimi i wlewa się w ich życie. Dziś mamy podobną atmosferę. Żyjemy w świecie podgrzewanego konfliktu. Nie ma żołnierzy i broni, ale są okładki gazet, komentarze w internecie, manifestacje. Ten konflikt przesiąka do codziennego życia. Wtrąca się do rozmów przy rodzinnym stole i przy kawie ze znajomymi. Po próbach z aktorami często zastygamy bez ruchu, na wdechu i mówimy: Jakie to jest aktualne.

Autorka mówi o apublicystycznym podejściu do sztuki, udzielając wywiadu, w którym jasno nakreśla jego polityczność i publicystyczność właśnie. Wszechobecność wojny, którą reżyser podkreśla w wywiadzie, w tym spektaklu nie istnieje! Nie czuć niepokoju, nie istnieje napięcie, a emocji nie da się do końca zidentyfikować. Bardzo żałuje, że w przedstawieniu nie w pełni wykorzystano projekcje video, które mogłyby świetnie zestawić świat rzeczywisty i jego problemy (nie koniecznie polityczne) z klasycznym podejściem do Leara. Animacje video, to jeden mocniejszych akcentów tego spektaklu, jednak użyty według mnie w zbyt ubogiej formie. Agnieszka Korytkowska mówi „często zastygamy bez ruchu, na wdechu i mówimy: Jakie to jest aktualne” – Sama historia z obecną rzeczywistością ma wspólnego wiele, niestety kompletnie tego nie wykorzystano, a te słowa to publicystka, której reżyser tak unika :(.

I co wtedy?

Szekspir pisze „Was, przyjaciele, czeka wspólna praca. Rządźcie, niech chory kraj do zdrowia wraca”.

Słowa „Rządźcie, niech chory kraj do zdrowia wraca” to ostatni akcent spektaklu i to chyba jedyny moment tego przedstawienia, który skłania do przemyśleń. Jestem tym spektaklem po prostu zawiedziony, brakowało mi słów, przekazu, odniesień, a bariera stworzona przez ułożenie scenografii sprawiała, że był to spektakl, którego człowiek nie jest w stanie poczuć. Król Lear w Muzeum Powstania nie skłania do dyskusji, nie zachęca do przemyśleń. Jest to po prostu letni spektakl, który niczego nie wniósł i o którym wszyscy szybką zapomną.

Zapoznajcie się również z naszym podsumowaniem teatralnego sezonu 2018/2019 – tutaj.