Jest karnawał, jest zabawa. Chyba taki cel przyświecał dyrekcji teatru w Sosnowcu do przygotowania ostatniej premiery. I mimo zastrzeżeń, głównie do warstwy dramaturgicznej, jest to założenie słuszne. Spektakl posiada dobre tempo, jest dowcipny, melodie wpadają w ucho, a układy taneczne przyjemne dla oka. Czegóż trzeba więcej? Chyba nic, jeżeli przychodzi się do teatru po dziewięćdziesiąt minut niezobowiązującej rozrywki. Osobiście tego potrzebowałem i się nie zawiodłem.
Przodownicy miłości. Rewia związkowi-robotnicza sięga swoją historią czasów przed Drugą Wojną Światową i amerykańskiej rzeczywistości wielkiego kryzysu gospodarczego. To musical, który powstał z inspiracji robotnic, które występowały w premierowych wykonaniach w Nowym Jorku. Pracownice przemysłu tekstylnego zrobiły furorę, a spektakl nie schodził z afisza przez kolejne lata, aby osiągnąć wynik ponad tysiąca wykonań. Szpileczki i igiełki, bo taki tytuł nosił oryginał na Broadwayu, był olśnieniem epoki. Ze sceny mówiono o problemach klasy robotniczej, teksty nawiązywały do życia związkowego i szarego znoju pracy. Tak, tak! To nie Moskwa czasów rodzącej się metody twórczej realizmu socrealistycznego, a właśnie amerykańska stolica show biznesu stworzyła muzyczne robotnicze show, które stało się podstawą dla sosnowieckiego spektaklu. Autorem kompozycji był Harold Rome. Do tejże muzyki polskie teksty napisał reżyser spektaklu, obecnie dyrektor Teatru Syrena w Warszawie – Jacek Mikołajczyk. Efektem współpracy jest właśnie szczególne widowisko w Teatrze Zagłębia. Co prawda dla wybrednych odbiorców będzie ono rozpadło się na poszczególne inscenizowane scenki bez składu i ładu, ale to taki urok jest rewii. W zamyśle przywołuje ona wspomnienia warszawskiego Kabaretu Dudek, oczywiście nie w warstwie literackiej, a także wieczorów muzycznych przygotowanych przez przywoływaną w trakcie spektaklu Magdę Umer. Teksty piosenek mogłyby być bardziej ambitne i odnoszące się do naszej współczesności, gdyż w kształcie zaproponowanym przez autora są w pół drogi. Nasza rzeczywistość pełna sporów, protestów, happeningów czy strajków idealnie nadawałaby się do komentarza. Owszem spektakl ma wiele lokalnych aluzji, na które publiczność reaguje żywiołowo, ale jednak niektóre wątki wymagają rozwinięcia, poszerzenia, pogłębienia. Aluzje do współczesności mogłoby odnieść jeszcze lepszy efekt niż tylko odwoływanie się do schematu amerykańskiego sprzed osiemdziesięciu lat.
Realizatorzy świetnie wyczuli dla kogo przygotowują spektakl – widzów z Zagłębia. To przecież region górniczy, gdzie problemy robotnicze widać w każdym miejscu. To świetna symbioza, na którą publiczność reaguje żywiołowo. Zjeżdżający pomnik Jana Kiepury, dokładnie taki sam jak stojący przed dworcem kolejowym, w Sosnowcu otrzymuje gromkie brawa. A na okrzyk „Tak się bawi, tak się bawi…” odpowiada widownia chóralnie „Zagłębie!” To fantastyczna unifikacja wspólnoty. Śmiech i radość bycia razem.
Nie byłoby tego spektaklu gdyby nie aktorzy. To oni budują świat robotniczych scenek. Świetny jest Jakub Sielski i Małgorzata Saniak-Grabowska w duecie We dwoje związek w erotycznej scenie pod prysznicami, zapewne w zakładzie pracy! A Cztery aniołki pokoju to aluzja do kwartetu dzisiejszych przywódców światowych – prześmiewczo i z ironią. Praktycznie każdy utwór muzyczny to małe show, które ukazuje inwencję i umiejętności sosnowieckiego zespołu. W tym wyrównanym ansamblu aktorskim swoje szczególne miejsce ma występująca gościnnie Mirosława Żak. Jest konferansjerką i to jaką! Pierwszorzędną i z fantastycznym poczuciem humoru! Jak sama mówi tylko zastępuje gwiazdę z Warszawy, która ma dojechać. Nigdy nie dojedzie, a ona jest! Błyszczy, wchodzi w dialog z publicznością, jest wspaniałym łącznikiem poszczególnych numerów. Wielką zaletą wieczoru jest również wykonywana muzyka na żywo. I choć piosenki nie pozostają na długo w uchu to widzowie opuszczają teatr radośni i szczęśliwi, z myślami a jutro znów do pracy, ale może będzie łatwiej i lepiej?
Wieczór w Sosnowcu to niezobowiązujący czas z rozrywką. Zawsze można powiedzieć chcę więcej, lepiej, dalej. Jak w sporcie. Osobiście odebrałem ten wieczór jako świadomą zabawę dla widza, cóż z tego że nie ma zwięzłej opowieści i klarownej akcji, ale jest kunszt aktorski, zgrany zespół, gwiazda – konferansjerka oraz uśmiech i brawa publiczności, a to chyba w teatrze najważniejsze.
Przodownicy miłości. Rewia związkowi-robotnicza, Harold Rome, reż. Jacek Mikołajczyk, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, premiera: styczeń 2020
[Benjamin Paschalski]
You must be logged in to post a comment.