IKONY TEATRU I CODZIENNOŚCI czyli „Ach, jak godnie żyli” – Teatr Powszechny Warszawa

IKONY TEATRU I CODZIENNOŚCI czyli „Ach, jak godnie żyli” – Teatr Powszechny Warszawa

W życiu codziennym mamy coraz mniej autorytetów. Upadek i degradacja życia publicznego (politycznego) wpływa na nas samych, gdyż brakuje nam wzorców postępowania i zachowania.Wyprzedaż wartości jest powszechna. Liczy się pieniądz i dobre życie. A co z tym co najważniejsze – godnością? Niekwestionowanym autorytetem dla pokoleń uczestniczących w życiu teatru studenckiego był poznański Teatr Ósmego Dnia. Scena szczególna również dla piszącego te słowa. Bowiem nie widziałem historycznych przedstawień, ale towarzyszę ludziom tego teatru i spektaklom sceny od końca lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Służyli mi pomocą, wspierali, a w ich działalności zawsze chodziło „o coś”. Imponowali mi postawą i aktywnością społeczną. Mimo upływu lat zawsze w słusznej sprawie, w obronie innych, słabszych – człowieczeństwa. I właśnie tejże formacji poświęcona jest najnowsza premiera Teatru Powszechnego w Warszawie w reżyserii Marcina Libera. I jest jeszcze jedna analogia. Z offu podczas prologu spektaklu padają znamienne słowa: „Nazywam się Marcin L. jestem dzieckiem Teatru Ósmego Dnia”. Pisząc pod kryptonimem mogę orzec identycznie o sobie: duchowo czuję się dzieckiem tejże grupy teatralnej.

Ach, jakże godnie żyli tytułem odwołuje się do spektaklu Ósemek z końca lat siedemdziesiątych XX wieku (Ach, jakże godnie żyliśmy) i jest z jednej strony w miarę linearną opowieścią o poznańskiej grupie od połowy lat sześćdziesiątych do faktycznie dnia dzisiejszego. Śledzimy, jak w historycznej naukowej pracy, losy wspólnoty: Lecha Raczaka, Ewy Wójciak, Marcina Kęszyckiego, Adama Borowskiego i Tadeusza Janiszewskiego. Przez zespół przewinęli się również inni współpracownicy, niestety przemilczani w scenariuszu. Dla widza może być to ciekawy obraz przeszłości teatru w reżimie niedemokratycznym, reglamentowanej wolności i ograniczeniach cenzury. Jednak dla znawców okaże się to odtwarzaniem znanej prawdy. Mimo to wygrywa forma opowieści, która jest imponująca. To nie tylko suche odtwarzane fakty, ale bardzo udanie zainscenizowane mikroscenki, które oddają klimat dawnych dni. Z drugiej strony spektakl to dyskurs z przeszłością i prawdą. Osobiście najbardziej wstrząsające okazują się polemiki z Jerzym Grotowskim. Guru teatru ukazany jest jako hochsztapler i konformista artystyczny. Cytaty z tekstu autorstwa Lecha Raczaka, opublikowanego w miesięczniku „Dialog”,  Para-ra-ra, nie pozostawiają złudzeń. Ósemki realizowały teatr całym życiem, sobą, postawą i zaangażowaniem, a Teatr Laboratorium zapatrzony w wyraz i przeżywanie artystyczne odrywał się od funkcji społecznej sceny i zaangażowania politycznego. Niezwykle wymowna jest jedna z ostatnich scen spektaklu, gdy aktorzy ubrani w barokowe stroje odtwarzają układ taneczny – konformistyczny gest obłudy. Niezgoda i sprzeciw budzą się w oglądających. Chcemy prawdy, chcemy sceny, chcemy wolności. Nie gorsetu i peruki, maski, pozy i mimiki.

Aktorsko spektakl jest wielkim doznaniem artystycznym zespołu na miarę Ósemek. Odtwarzanie kilkunastu postaci wychodzi bardzo udanie. Spojrzenia i niedopowiedzenia chyba są najcenniejsze, analogicznie tak jak w życiu. Finał. Naprzeciw siebie w skrajach sceny siedzą Anna Ilczuk (Ewa Wójciak) i Michał Czachor (Lech Raczak) zbliżają do siebie fotele, bliżej, bliżej, bliżej. Dotykają się dłońmi. Czy pojednanie jest możliwe? Czy zespolenie grupy ponownie kiedyś nastąpi? Światło gaśnie. Nie ma odpowiedzi. I jej już nie będzie. Lech Raczak odszedł na zawsze 17 stycznia 2020 roku.

Teatr i codzienność to wspólnota, a sztuka umiera gdy staje się tylko letnim komentarzem i rozrywką, a żyje wraz z pulsem swojego społeczeństwa.

Ach, jakże godnie żyli, reżyseria: Marcin Liber, Teatr Powszechny im. Z. Hubnera w Warszawie, premiera: listopad 2019.

Benjamin Paschalski