MASKI SATYRÓW – „FOBIA” – NOWY TEATR W WARSZAWIE

MASKI SATYRÓW – „FOBIA” – NOWY TEATR W WARSZAWIE

Istnieją spektakle nieoczywiste, które wymykają się jednoznacznym ocenom, trudno je zakwalifikować, a ich głębia i złożoność wymaga raczej teatrologicznych i społecznych esejów niż krótkiej recenzji ze zjawiska artystycznego. Ową niejednorodność ukazuje ostatnia premiera w Nowym Teatrze w Warszawie. Choć scena nierozerwalnie łączy się z osobą Krzysztofa Warlikowskiego, który buduje własny, indywidualny kosmos sceniczny w tym unikatowym miejscu, to również pole zostaje wielokrotnie oddane innym indywidualnościom teatralnym. Zazwyczaj to młode nazwiska, ale również można spotkać i uznanych twórców. Za stałego gościa, który przygotował już trzeci spektakl, można uznać szwedzkiego artystę Markusa Ohrna. Jego odmienna forma myślenia teatralnego z jednej strony odrzuca, a z drugiej przyciąga. I ostatnia premiera jest świetnie skonstruowanym zabiegiem wymierzonym w społeczeństwo mieszczańskie, z którego szydzi i wykpiwa skandynawski reżyser, ale jednocześnie daje możliwość przyjrzenia się, a właściwie zobaczenia własnego odbicia przez widzów, bowiem oni w głównej mierze wywodzą się z tejże grupy społecznej. To świetnie przemyślana praca, która równocześnie śmieszy i przeraża w swojej wymowie oraz realizacyjnym koncepcie. Do współpracy Ohrn zaprosił artystę wizualnego Karola Radziszewskiego, który wykorzystał w pomyśle inscenizacyjnym własny artystyczny falsyfikat, wymyśloną grupę, gang – Fag Fighters. Zainicjowana w 2007 roku koncepcja gejowskich aktywistów miejskich, którzy w różowych kominiarkach dokonują aktów przemocy i wandalizmu, ukazuje różnorodność środowiska LGBTQ. Ten fałszywy zamysł jest z jednej strony prowokacją do myślenia o społecznym kontekście mniejszości seksualnych, z drugiej zaś prowokuje do zastanowienia się co wiemy na temat historii homoseksualizmu. A może tylko operujemy schematami i powielanymi, utartymi stereotypami wobec osób nieheteronormatywnych? Drugą pracą Radziszewskiego wykorzystaną w spektaklu jest Poczet będący cyklem portretów wielkich Polaków, a niemieszczących się w kanonie heteroseksualnym. Owe myślenie i zderzenie artystyczne zmusza do zadania pytań, które są kluczowe w myśleniu o Fobii w Nowym Teatrze – najnowszej premierze sceny.

Rozegrane w ascetycznej przestrzeni bieli widowisko, podzielone na trzy autonomiczne sekwencje, ukazuje pseudowolne społeczeństwo – mieniące się wolnością i równością. Nie będzie w tym miejscu słowa tolerancja, gdyż jego osobiście nie znoszę, wszak ukazuje grupy uprzywilejowane i upośledzone. Idealny obraz, zamknięty czerwoną kotarą, kształtuje świat idylli, spełnień. Postępujące po sobie obrazy to modelowa trzyosobowa rodzina, szef kampanii reklamowej i reżyser przedstawienia Markus Ohrn. To wizje przemocy i własnej wiwisekcji. Super rodzina zasiada przy stole, oczywiście spożywając posiłek wegański, dyskutując o jodze, mieniąc się tęczową flagą. Nagle do drzwi puka dwóch aktywistów w różowych kominiarkach. Zaczyna się quiz niczym Milionerzy. Ale nie ma podpowiedzi, są tylko obrazy z kolekcji Radziszewskiego. Niewiedza jest powszechna, a karą przemoc. Drugi fragment jest jeszcze bardziej uderzający. Specjalista od reklamy wypowiada zdarte slogany o środowisku gejowskim, nawet w kampanii wykorzystał symbolikę tychże, tylko nic nie rozumie z kolorystyki i znaczeń. W ostatnim fragmencie nie ma już teleturnieju. Jest tylko przemoc. Napadający zapomnieli o introdukcji, ćwiartując ciało autora przygotowującego spektakl o homofobii, licząc na to, że i tak nie odpowie na żadne pytanie z przeszłości. Aktywiści stają się bezwzględni w swojej walce. Tylko pytanie o co? Co jest tego celem? Jasnym jest, że to swoista gra z utartymi schematami i pospolitymi wyobrażeniami na rzecz myślenia o dawnym świecie, że homoseksualizm nie zrodził się wczoraj, to nie tylko styl życia, ale konkretni ludzie. Jednak w owym koncepcie jest pułapka, bowiem przemoc wymierzona w mniejszości seksualne buduje nową nienawiść. I każda grupa walkę nie widzi tylko w słowie, ale i brutalnej agresji. Tak tworzy się nowa ideologia, która przybiera nie tyle postać pacyfistycznej wartości, ale bezwzględnej rozgrywki z mitami, stereotypami oraz utartymi nieprawdami.

Ohrn z Radziszewskim stosują podobną taktykę w swoim spektaklu jak Romeo Castellucci w najbardziej z ikonicznych prac. Czystość przestrzeni scenicznej przywodzi na myśl Czyściec z Boskiej Komedii. Wówczas również była bohaterem trzyosobowa rodzina, gdzie przemoc seksualna odbywała się w ciszy i przy dźwiękach delikatnej muzyki. Jednak najwięcej zapożyczeń jest z O twarzy. Wizerunek Syna Boga. Sceny bieli i idealnego świata przetkane zostały wówczas wszechogarniającym stolcem, a obecnie masą krwi zalewającą scenę. Owa plastyczna strona stanowi niezwykle sugestywny element przedstawienia, a obraz to najbardziej uderzający element wieczoru. W pracach szwedzkiego artysty zawsze istotnym rekwizytem są maski, których lekko zdeformowany kształt pozwala zbudować nieoczywiste postaci. Podobną taktykę stosuje niemiecka inscenizatorka Susanne Kennedy, widząc w tym klucz do większych możliwości inscenizacyjnych. Owa komiksowa ilustracyjność, wsparta dobrą ścieżką dźwiękową wyłuskuje humor, ale również umieszcza spektakl w specyficznym nawiasie odwlekając go od czystego realizmu. To forma pastiszu, pewnej lekkości, umiejętności śmiania się z nas samych, gdyż sam Ohrn w brutalny sposób uśmierca sam siebie w ostatniej scenie, ale widzi w tym nie tylko ołtarzowe poświęcenie, ale przede wszystkim gest samo niewiedzy, mimo realizacji spektaklu o homofobii. Ten świat jest dobrą lekcją naszej własnej pokory, społeczeństwa mieniącego się akceptacją odmienności, a żyjącego półprawdami i legendami o tym co obok. Obserwacje twórców są znakomite. Ukazanie mamy, taty i córki w pierwszej części jest kwintesencją naszego myślenia o współczesnej rodzinie. Stosunek dziecka do wyimaginowanego zwierzęcia, a reakcja wobec zabawki psa, to majstersztyk widzenia współczesnego wychowania. A wielu zabiegów nie potrzeba, wystarczą proste gesty, wstrząsy i krzyki.

Dopełnieniem wieczoru jest muzyka wykonywana na żywo przez duet wiolonczelowo-fortepianowy: Michał Pepol, Bartek Wąsik. Owa muzyczna kompozycja również zaczerpnięta z Karola Szymanowskiego buduje niesamowity nastrój scenicznej przestrzeni, dopełnia świat idealizmu zaburzonego wtargnięciem obcego, który niby walczy o swoje prawa. Aktorzy, choć ukryci pod maskami, świetnie budują swoje role. Gdy te opadną to należy wyróżnić Magdalenę Popławską jako niesamowitego reżysera spektaklu i Ewelinę Pankowską w roli nieznośnej córki.

To co zaoferował Nowy Teatr to nieoczywiste spotkanie ze sztuką. Prostymi efektami buduje się widowisko wstrząsu i przemocy, które na długo zostaje w głowie. Pytania krążą, myśli rezonują. Powracam do prac Karola Radziszewskiego. Cenię to, co robi. Niby to błahe rzeczy, a jednak głębokie, bo pozostaną we mnie na zawsze. Tak jak było w Backstage, to dziś w Fobii. I właśnie do tego jest teatr. Nawet pod płaszczykiem pozornego śmiechu, daje i pozostawia nas z czymś niejednoznacznym. Warto i należy zmierzyć się z lustrem odbicia mieszczaństwa, aby naprawić i zmienić samego siebie.

Fobia, koncepcja Markus Ohrn, Karol Radziszewski, reżyseria Markus Ohrn, Nowy Teatr w Warszawie, premiera: listopad 2023.

                                                                                     [Benjamin Paschalski]

 

Foto: Maurycy Stankiewicz