W menu dziś krwiste i bez znieczulenia – Recenzja filmu „Menu”

Współczesny świat gotowania, kuchni, kucharzy, restauracji, przyznawanych wedle najwybredniejszych gustów i podniebień gwiezdnych nagród, jest dla zwykłego zjadacza schabowego z ziemniakami i mizerią równie nieznany, co pracownie rzeźbiarzy, malarzy czy gabinety pisarzy. Umiejętność przygotowania, łączenia ze sobą nieoczywistych smaków, finezja podania dań niebanalnych i pysznych, stała się dziś sztuką i świetnym biznesem, jeśli ktoś oczywiście potrafi to odpowiednio poprowadzić. Bo przecież któż z nas nie lubi dobrze zjeść, a co dopiero wyśmienicie? Programy kulinarne od lat podbijają serca widzów. Podobnie też wielu staje w szranki o miano najlepszych kucharzy w rożnym wieku, których przed ekranami oglądają niezliczone rzesze, chcących choćby poczuć zapach przygotowywanych w czasie audycji dań, jak również dzielić z uczestnikami emocje rywalizacji. Wśród wielkich znajdziemy podróżujących po najdalszych zakątkach globu przedstawicieli branży, którzy wyszli z kuchennych czeluści i osiągnęli status gwiazd oraz celebrytów. Wśród nich wymienię tu choćby kilkoro z nich: Anthony’ego Bourdain, Jamiego Olivera, Gordona Ramsay’a czy też rozpoznawalnych w Polsce: Ewy Wachowicz, Roberta Makłowicza, Magdy Gessler, Karola Okrasy czy Pascala Brodnickiego.
O takim restauracjach z lub bez gwiazdek Michelin, w których nasze podniebienie odkrywa smaki z niedoścignionych poziomów, nie sposób zapomnieć. Mam jednak w pamięci nieusuwalne obrazy z dzieciństwa, kiedy musiałem uczęszczać do szkolnej stołówki, w której „raczono” mnie twardym jak podeszwa kotletem schabowym, z ziemniakami tylko z nazwy o nieokreślonym smaku, skąpanych w zielonej brei, rozgotowanego szpinaku o wyglądzie skoszonej trawy… Brawurowo przemycałem zarówno mięso, jak i szpinak, ukryte pod górą rozgotowanych zimniaków. I jeśli osiągałem sukces – wychodziłem głodny, ale szczęśliwy, że udało mi się uniknąć wątpliwej przyjemności zjedzenia obiadu. Ale niemal zawsze – co wieściło porażkę – na stołówkowej straży stała jedna z pań kucharek z groźną miną i widelcem w pozycji sztyletu – gotowa nakryć mnie na moim występku i zburzyć misternie zbudowaną ziemniaczaną kryjówkę dla kotleta i obrzydliwego szpinaku. Wówczas czekał mnie karcer – i nieuchronne wmuszenie w siebie twardego kotleta ze „skoszoną trawą”…
Thriller w reżyserii Marka Myloda wprowadza nas w świat – w tym wydaniu nieco mrocznej i dodatkowo owianej tajemnicą – sztuki kulinarnej, niedostępnej dla przeciętnego człowieka. Ten obraz to jednocześnie kpina z bufonady, snobizmu i poszukiwania wrażeń. Tylko wybrani znają kod dostępu do miejsca, w którym można poczuć się szczególnie i zjeść coś wyjątkowego. Na kolację do nietuzinkowej restauracji na wyspie, prowadzonej przez znamienitego restauratora nie tak łatwo się dostać. To, co daje im przepustkę do tego świata to – pieniądze i to duże. W Menu jesteśmy świadkami jednego wieczoru w lokalu mistrza. Produkcja ta trzyma w napięciu od pierwszych chwil i jest pełna niespodziewanych, krwistych zwrotów akcji. Ale też od początku orientujemy się, że coś w obserwowanej kolacji jest nie tak. Coraz silniejszy dreszcz odczuwa się z każdym kolejnym serwowanym podczas wieczoru daniem.
Szef kuchni, znany i legendarny Slowik (w tej roli niesamowity, jak zawsze Ralf Fiennes) jest ekscentrycznym i bardzo tajemniczym uznanym w świecie gastronomii mistrzem wyszukanych potraw. Jest już mocno zblazowany, a w swoim życiu osiągnął wszystko, co w jego fachu było do zdobycia. On wie, że jest wyjątkowy i najlepszy. Toteż nie uznaje zasady, że „klient ma zawsze rację”. W Menu następuje swoista konfrontacja, starcia dwóch grup: tych, którzy dania przygotowują i serwują oraz tych, którzy je konsumują. Wizyta w restauracji staje się przygodą i nobilitacją, za którą jednak trzeba będzie dodatkowo słono zapłacić. Bo czymże jeszcze można zaskoczyć swoich klientów?
Wśród gości na wyszukaną ucztę przybywają zafascynowani dorobkiem wirtuoza noża i chochli, tacy jak: Taylor (przekonujący Nicolas Hault), który zapłaciłby każdą kwotę, by tylko móc uczestniczyć w kuchennym misterium mistrza lub zobojętniali, roszczeniowi i snobistyczni biznesmeni: Soren (Arturo Castro), Bryce (Rob Yang) i Dave (Mark St. Cyr). Pojawi się także zmanierowana, ale wpływowa krytyczka kulinarna, zaproszona właśnie z uwagi na swoje znaczenie (świetna w tej roli Janet McTeer) wraz z podporządkowanym jej współpracownikiem Tedem (Paul Adelstein); bogate małżeństwo miliarderów (w tych kreacjach: Reed Birney i Judit Light), które nie kryje się ze swoimi zasobami finansowymi czy zapomniany już aktor (John Leguizamo) z partnerką-asystentką Felicity (Aimee Carrero). Tę menażerię ludzkich charakterów dopełnia wierna i oddana szefowa sali Elsa (Hong Chou, znana z kreacji w filmie Wieloryb 2022 czy Asteroid City 2023) oraz niepewny swoich umiejętności, utalentowany sous-szef Jeremy (Adam Aalderks).
Mistrz Slowik w młodości dał się poznać jako mistrz hamburgerów. Ale to były jego początki. Potem wzbił się na wyżyny, sięgając uniwersum gastronomicznego fachu. W czasie swojego popisowego wieczoru zwierza się ze swojego trudnego dzieciństwa i ciężkiej drogi do sukcesu. Szuka w nim dawno utraconej emocji i pasji gotowania. Znajduje godnego przeciwnika psychicznej potyczki, czym w gruncie rzeczy staje się kolacja. Kuchnia i posiłek – sekwencja dań jest agorą starcia między serwującymi i kucharzami po jednej stronie, a klientami i konsumentami po drugiej. Smaki to cały wszechświat Slowika. Tu wie, że nie ma sobie równych i jest niedoścignionym mistrzem. Czy jedni docenią drugich? Rozgrywka się rozpoczęła. Oczekujący opowieści o karierze geniusza gorzko się rozczarują. To nie będzie historia z cyklu od pucybuta do milionera. Jedyną godną partnerką – przeciwniczką tej konfrontacji dwóch obozów – okazuje się niezwiązana i w zasadzie niezainteresowana wydarzeniem Margot (grana przez idącą jak burza w świecie filmu, piękną Anyę Taylor-Joy). Towarzyszy w czasie kolacji Taylorowi, nieświadoma w czym bierze udział. Jednak to ona jedyna, dzięki swojej szczerości pozbawionej bałwochwalczego i nabożnego nastawienia do Slowika oraz do precyzyjnie zaplanowanej kolacji rozbije scenariusz wieczoru przygotowany przez mistrza kuchni, z szokującym zakończeniem tak, by pozostał w pamięci zebranych do końca ich dni. Docenić należy czarny humor, trafne metafory opisujące zachowania uczestników i kreacje smakowe tego wieczoru, które poza daniami podaje swoim gościom zdegustowany ich ignorancją wirtuoz smaków.
Autorami scenariusza tego obrazu są Seth Reiss oraz Will Tracy, twórcy nagradzanej wielokrotnie Sukcesji. Nie ukrywam, że ten świetny film ogląda się z zapartym tchem, ale jest tu kilka niedociągnięć, o których trudno nie wspomnieć. Pozostawienie, bowiem widza z kilkoma niewyjaśnionymi wątkami wydaje się zabiegiem po prostu nie fair. Warto byłoby wcześniej choćby po krótce nakreślić głębiej kilka najważniejszych charakterów, które są istotne dla głębi filmu. Nie wiemy do końca, jaką historię ma za sobą niedoceniony przez swojego szefa Jeremy, jakie były okoliczności rozstania Taylora i Margot czy też jak doszło do znajomości Margot z miliarderem obecnym wraz z żoną na kolacji. To tak, jak z odchudzaniem, w czasie którego po obiecującym posiłku, nie dane nam jest już skosztować nie tylko wisienki na torcie, ale i całej porcji deseru – a to wszystko w imię utrzymania bilansu bezwzględnych kalorii… Na końcu czujemy niedosyt.
Menu, 2022, USA, reż. Mark Mylod
Film nominowany był dziesięciokrotnie m.in.: do Zlotych Globów 2023 w kategorii najlepszy aktor/aktorka w musicalu czy Satelity w kategorii Najlepszy Aktor w musicalu. Uzyskał jedną nagrodę Critics Choice Super Awards – dla najlepszego aktora w horrorze, którą przyznano Ralphowi Finnesowi.
[Marcel z Kraśnika]