MISTERIUM WIARY czyli „Ofiara Wilgefortis” -Teatr Wierszalin w Supraślu

MISTERIUM WIARY czyli „Ofiara Wilgefortis” -Teatr Wierszalin w Supraślu

Kilkanaście lat temu o tym spektaklu mówiła cała Polska, ta zarówno teatralna jak i okołoteatralna. Stał się jednym z wielu przykładów prób ograniczania, przez polityków, wolności wypowiedzi artystycznej. Ówczesny senator Ligii Polskich Rodzin Jan Szafraniec oskarżył przedstawienie, a głównie autorów, o obrazę uczuć religijnych. Dołączyli do owego chóru nienawiści, wobec swobody twórczej, działacze lokalni – radni sejmiku wojewódzkiego. Cała akcja, wymierzona w jedną z najbardziej oryginalnych scen w naszym kraju, miała swoje konsekwencje. Wydłużyła ona proces usamorządowienia placówki i w konsekwencji stałego wsparcia działalności artystycznej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Piotr Tomaszuk, twórca supraskiego Teatru Wierszalin powrócił do Ofiary Wilgefortis po długiej przerwie. Nie jest to tylko odtworzenie ówczesnego przedstawienia, ale nowa inscenizacja wykorzystująca scenografię poprzedniej realizacji. Zapewne nie jest to przypadek. Autor i reżyser w jednej osobie przywraca spektakl bowiem wątki dramatu zaczerpnął z utworu tegorocznej noblistki Olgi Tokarczuk. Jej powieść Dom dzienny, dom nocny stała się kanwą utworu scenicznego, który posiłkuje się również przekazem legendy, który utrwalił się w społecznej, ludowej tożsamości. Wilgefortis to średniowieczna postać, która ukochała Boga i w imię jego została ukrzyżowana. Modlitwą i żarliwością Chrystus obdarzył ją swoją twarzą, co stało się przyczyną odrzucenia przez oblubieńca i straszliwej zemsty ojca przy wtórze rozemocjonowanego, nawiedzonego tłumu. Tomaszuk wiernie odtwarza dzieje wpisując je w rapsod teatru wieków średnich.

Wierszalińska mikroscena jest pusta. Tylko boki to dwa drewniane quasi konfesjonały, które zajmują muzyk (Adrian Jakuć-Łukaszewicz) i Magister Ludens, w tej roli reżyser przedstawienia. Jak mag rozpoczyna rytuał przy dźwiękach strof kompozycji wykonywanej na żywo, zjawiskowej, wykorzystującej nie tylko instrumenty, ale również naturalne drewno. Ludens powtarza jak mantrę jedno zdanie, że historia Wilgefortis odegraną zostanie przez siedem postaci jak siedem grzechów jest. To nie tylko narrator, ale również sprawca dziejów, puszczający maszynę scenicznej akcji. Spektakl różni się znacząco od ostatnich prób scenicznych supraskiego teatru. Faktycznie powraca nim Tomaszuk do swoich pierwszych wielkich osiągnięć w tym miejscu. Tak jak w Turlajgroszku czy Merlinie plastyka, nie tylko aktorska, ale głównie figury, maski i rekwizyty drewniane odgrywają rolę pierwszoplanową. Wykorzystano dawne rzeźby Mikołaja Maleszy, które są faktycznymi bohaterami widowiska. Poruszane na wózkach stają się, jak w teatrze animacji, żywymi postaciami wspartymi aktorską precyzją i mistrzostwem. Takowy zabieg jest niezwykle sugestywny i dosadny. Osadza to spektakl w konkretnym kontekście historycznym – średniowieczu i dokładnie jak figury cierpiącego Chrystusa ukazują jego ból i cierpienie ukrzyżowania, tak samo postaci drewniane stają się symbolami przeżyć, agresji i miłosierdzia. Figura Ojca (Dariusz Matys) jest wsparta metalowymi elementami – wojownik, silny i potężny. A uderzenia w zbroje podbudowują jego pozycję zwycięzcy. To właśnie rzeźby stają się faktyczną, zmienną scenografią. Gra aktorska jest sugestywna i przerysowana. Jak zwykle w tym miejscu. Katarzyna Wolak jako Wilgefortis jest niewinna i uwznioślona a przez to naiwna i cierpiąca. Najbardziej wyrazistą postacią staje się Matka Przełożona Moniki Kwiatkowskiej, która w scenie obierania ziemniaków i wyrzucania obierków wiele mówi o sile wiary i przekory, ale i w obrazie obrony klasztoru ukazuje żarliwość walki o Wilgefortis.

Historia ukazana w Wierszalinie to nie tylko opowieść o micie, ale głęboka rozprawa z naszą wiarą. Jaka ona jest dla nas wszystkich – wspólnoty? Nie bez powodu ukrzyżowanie dokonuje grupa, a cierpienie Wilgefortis jest jak ból Chrystusa – upadki, biczowanie i pętanie. Drewniana figura pozostaje faktycznie niewzruszona, silna wobec wiary w Boga. Tak samo śmierć na krzyżu jest niemym gestem wobec potęgi zawierzenia siebie najwyższemu. Ci co ukrzyżowali to oszalała masa, w obłędzie dokonująca zbrodni. Jednak pojedynczo mają oni wyrzuty sumienia. Powracają na miejsce przestępstwa aby postawić ostatnią świeczkę pożegnania. Ta typowość postaw kolektywnych zestawiona z indywidualnym sumieniem jest udaną analogią do zachowań w dniu dzisiejszym.

Piotr Tomaszuk w Ofierze Wilgefortis powrócił, co już zauważono, do stylistyki dawnych przedstawień. Ale również przypomniał, albo lepiej – podkreślił, że w kręgu jego nieustannych zainteresowań pozostaje wiara, a spektakle mają formułę mszy, gdzie boskość spotyka się ze świeckością. Ten wieczór to jak swoiste rekolekcje, bo opowiadają w tym dialogu teatralnym na pytanie o sens wiary i prawo do ekspresji samego siebie. Dziś zapewne spektakl już nie wywoła takich emocji jak kilkanaście lat temu. Figura drewniana kobiety z odkrytym biustem i twarzą Chrystusa nie stanie się elementem nagonki, w której domagano się przepędzenia „robaczywego rodzynka Podlasia”. Pozostanie przedstawienie sztuką, którą winni zobaczyć wszyscy, ci poszukujący Boga, wątpiący i niewierzący. Bowiem wiara to przede wszystkim rozumienie drugiego człowieka, jego wolność osobista i prawo do definiowania siebie, tak jak czyniła to Wilgefortis.

Ofiara Wilgefortis, Piotr Tomaszuk na podstawie średniowiecznej legendy i powieści Dom dzienny, dom nocny Olgi Tokarczuk, reżyseria: Piotr Tomaszuk, Teatr Wierszalin w Supraślu, premiera: grudzień 2019.

                                                                                                            [Benjamin Paschalski]



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *