OFIAROWANIE – „LIGHT OF PASSAGE” – NASJONAL BALLETTEN W OSLO

OFIAROWANIE – „LIGHT OF PASSAGE” – NASJONAL BALLETTEN W OSLO

Zdarzenia polityczne i społeczne nie stanowią kręgu zainteresowań twórców baletowych, zupełnie odmiennie niż ma to miejsce w teatrze. Tu właśnie nasza współczesność jest osią napędową reinterpretacji klasyki, a także tworzenia nowych tekstów dramatycznych. Nasza scena to wychwytujący barometr rzeczywistości, tego co w niej patologiczne, ale także warte podkreślenia, pochwalenia lub wykpienia. W ostatnich latach istotnym dla kreacji tańca stał się kryzys migracyjny. Nie ze względu na dużą liczbę projektów, ale ich znaczenie i artystyczny wyraz. Kilka tygodni temu, tancerze Opery Wrocławskiej, przygotowując wieczór baletowy, przedstawili pracę swojej szefowej Małgorzaty Dzierżon odwołujący się do owej społecznej tragedii i cierpienia. Z kolei na świecie szczególną pracą stała się realizacja Crystal Pite Flight Pattern. Przygotowana w 2017 roku w The Royal Ballet stanowiła niesamowitą, indywidualną artystyczną, ale również emocjonalną, wizję ludzkiej niemocy i zagłady. Ów sukces skutkował rozwinięciem owego pomysłu i stworzeniem pełnego spektaklu, zamkniętego w tytule Light of Passage z wykorzystaniem kompozycji Henryka Mikołaja Góreckiego III SymfoniiSymfonii pieśni żałosnych. Utworu szczególnego, w karierze naszego kompozytora, który ugruntował mu drogę na światowe estrady koncertowe. Trzyczęściowe misterium, złożone w warstwie wokalnej z trzech, różnych polskich tekstów, odwołuje się do relacji matka-dziecko. Utrata, rozstanie spowodowane tragedią i pożogą wojny. Owa boleść bijąca z muzycznego fragmentu stanowi genialne tło dla idei i konceptu Pite. Co ważne, kompozycje Góreckiego nie pierwszy raz goszczą na baletowej scenie. Kilkukrotnie, w swoich pracach, wykorzystywał je również Krzysztof Pastor. Szczególnie ważnym wydaje się, w tym kontekście, przywołanie pełnospektaklowego I przejdą deszcze… Tytuł wywiedziony z utworu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, poruszał wątki naszej historii – od niepodległości do czasów Drugiej Wojny Światowej. Choreograf również ukazywał konteksty społeczne, relacje międzyludzkie, ból, cierpienie i zagładę. Owa muzyka przepełniona smutkiem i nostalgią koresponduje, jak żadna inna kompozycja, z narracją ukazującą traumę ludzkiej egzystencji. Jak zauważył Adrian Thomas, biograf życia twórcy: „Górecki dokonał syntezy całego wachlarza swych technik i impulsów twórczych, komponując jedno z najwybitniejszych i najbardziej indywidulanych dzieł XX wieku”.

Crystal Pite, kanadyjska choreografka, która rozpoczęła karierę tancerki w Ballet British Columbia, a także we frankfurckim zespole Williama Forsythe’a, to dziś jedno z najbardziej gorących nazwisk świata tańca. Jej prace można oglądać w większości najważniejszych zespołów baletowych na świecie. Niestety w naszym kraju jawi się marginesowo, pozostaje znana tylko znawcom sztuki, a jej prace jeszcze nie miały okazji pojawić się w Polsce. Czas ten deficyt nadrobić, bowiem estetyka, którą proponuje jest zjawiskowa. Jednym z największych walorów jej twórczości jest bardzo wnikliwe słuchanie i wsłuchiwanie się w muzykę. Do ostatniej produkcji nie przypadkiem został wybrany utwór Góreckiego. Nie tylko warstwa dźwiękowa, ale również słowa i ich znaczenie odgrywają kluczową rolę dla choreografki. Tak jak dzieło polskiego kompozytora posiada trzy części, analogicznie nowa realizacja Pite jest tryptykiem, który oscyluje wokół jednej problematyki. Light of Passage można tłumaczyć jako Światło Przejścia i w tytule jest tematyka warstwy narracyjnej. Artystka zabiera odbiorców, widzów, ale chyba nawet współodczuwających, w trudną, niewygodną podróż. Metaforyczny świat, który oglądamy na scenie przywołuje obrazy znane z ekranów telewizorów – cierpienie, które już kilkakrotnie padło w tym tekście, jest obecne poprzez każdą część wieczoru. Nie ma wytchnienia w podążaniu za bólem i utrapieniem człowieczeństwa. Kolejne fragmenty – Flight Pattern (Wzorcowy rejs), Covenant (Przymierze) oraz Passage (Przejście) – to wędrówka zbiorowości od krainy ciemności i czerni poprzez rozbłysk bieli do jasnej barwy i kolorystyki. Ale to nie zmiana nastroju, ale ukazanie alternatywy rozstania, nieuzasadnionych, nieoczekiwanych pożegnań. Pite nie daje nadziei, wprost przeciwnie, wskazuje na to, co nieuniknione w naszym życiu.

Motywacja do powstania spektaklu była jasna. Kryzys człowieczeństwa, egzamin, który był porażką dla ludzkości, kosztujący życie wiele istnień ludzkich – niemoc poradzenia sobie z falą migracyjną w ostatnich latach. Ale uniwersalizując można zauważyć motyw, który towarzyszy nam chyba od początków świata. Dehumanizacja, niepotrzebne ofiary, które są konsekwencją politycznych decyzji i nieustannych wojen. Zagłada jednostek, mas, milionów przetacza się przez nasze głowy i myśli, ale nadal, mimo lekcji historii nieustanie trwa. Pite zaczyna wieczór w sposób nieoczywisty. Rozświetlanie orkiestronu jest powolne, tak jak wolne są tempa kontrabasów i współgrających instrumentów smyczkowych. Czerń pokrywa całą scenę. Przesuwa się masa, tłum, który można przemnażać, powielać, multiplikować. Zmęczeni, zgwałceni, zniewoleni. Ten ruch jest senny, rytmiczny. Właśnie owe chodzenie jest zjawiskowe. Przejścia, tworzenie wspólnych figur zespołu niewyobrażalne. Choreografka stosuje zatrzymania, spowolnienia i minimalne poruszenia. Niczym drgania organizmów, dokładnie identycznie jak w pracach Sharon Eyal. Te drobne przesunięcia to jak ostatnie przebłyski życia, wołające o wybawienie, a może zbawienie. Ten świat jest zbolały i traumatyczny. Symboliczna utrata dzieci, nieustannego chwiania jak statku kołyszącego się na fali, przywołuje pod powiekami ofiary nieudanych eskapad, które nie dotarły do lądu. Właśnie owa grupa tworzy świetny układ, który nie otrzymuje wytchnienia. Pite, tak jest podczas całego wieczoru, faktycznie rezygnuje z układów solistycznych i duetów. Zespół i jego współgranie jest najważniejszym elementem widowiska. Niesłychana precyzja i oryginalność podbija emocje i skalę poruszonego problemu. Śmierć jest czymś nieuniknionym, nawet podskórnie wyczuwalnym. To rozstanie dokonuje się w tle białych płatków, które zamazują obraz, oddzielają tych, którzy jeszcze są od tych, których już nie ma. Część druga to obecność dzieci. Rozstanie, utrata, ból. Młodzi tancerze, ubrani na biało, są jak marionetki w rękach dorosłych. Owe przymierze – nadzieja wspólnej egzystencji – jest nierealne. Gdy banalne podskoki chłopca otwierają ów fragment, wiadomym jest, że to bieg do tragedii. Nasuwają się analogie do napisu „Dieti” przed zbombardowanym teatrem w ukraińskim Mariupolu, gdy najsłabszych nie udało się uratować. Fragment kończący to naturalne przejście do śmierci. Twórczyni wprowadza starszą parę, a tło staje się jasne, białe, pełne nadziei. Ale sensem jest naturalne rozstanie, odejście, choć niespodziewane i nieoczywiste. Crystal Pite stworzyła wieczór poświęcony utracie i śmierci. To szczególne współgranie z muzyką Góreckiego mocno odciska piętno na widzach, którzy jak zahipnotyzowani oglądają świat zbiorowej zagłady, odejścia dzieci i naturalnego rozstania. Jednak cudem owego spotkania baletowego jest taniec. Jest on nieoczywisty, a tak mocne wykorzystanie grupy nie zdarza się zbyt często. Norweski zespół wykonał koncept pierwszorzędnie. Tu nie ma rywalizacji o lepsze skoki i piruety. Jest sens ukazania jednostkowego przeżycia w formie grupowej ekstazy.

Artystom towarzyszyła orkiestra prowadzona przez grecką kapelmistrzynię Zoi Tsokanou, która poprowadziła zespół delikatną, wysublimowaną formą. Najsłabszym ogniwem okazał się głos Denise Beck. Jej sopran rozedrgany nie posiadał siły przekazu smutku i nostalgii, szczególnie gdy dźwięk winien znamionować ból i rozpacz matki, a mamy prostą frazę, bez większej emocji.

Życie pisze własne scenariusze. Owe spotkania, które posiadają głęboki przekaz, świetne opracowanie choreograficzne i takież samo wykonanie, zdarzają się niezwykle rzadko. Podróż do Oslo ukazała jak ważne jest posiadanie zgranego, współpracującego zespołu, a nie tylko świetnych solistów. Grupa pracująca pod stałym kierunkiem Ingrid Lorentzen ukazała niesamowitą paletę możliwości w niełatwym układzie Crystal Pite. Inteligentne połączenie współczesnej problematyki ze świetnym zamysłem przyczyniło się do jednego z najciekawszych baletowych konceptów ostatnich lat. Polityka i sztuka winny od siebie stronić, a jednak to właśnie życie zewnętrzne nadal nadaje tchnienie artystycznym przeżyciom i doświadczeniom, które na długo pozostają w pamięci.

Light of Passage, Henryk Mikołaj Górecki, choreografia Crystal Pite, Nasjonal Balletten w Oslo, premiera: kwiecień 2023.

[Benjamin Paschalski]




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *