ZAGUBIENI W BEZMIARZE – Recenzja filmu „BEZMIAR”

ZAGUBIENI W BEZMIARZE – Recenzja filmu „BEZMIAR”

Bardzo lubię lata 70. XX w. Podoba mi się ich stylistyka, barwy, muzyka. Z tym czasem kojarzy mi się niepowtarzalny smak beztroski dzieciństwa. Ten bezmiar, który dominował wokół – przede wszystkim czasu, który jest do dyspozycji i możliwości, może poza wszystkim co zakazane jest zwykle dla dziecka. I te niesamowite – w moim przypadku – pokłady radości. Obserwowałem moich rodziców, którzy wydawali mi się wówczas równie pogodni i szczęśliwi, jak ja. Czy tak było? Dziś nie jestem przekonany. Odwiedzając po latach miejsca, które widziałem, w których przeżywałem najwspanialsze, kolorowe chwile w dzieciństwie okazywało się, że są zupełnie inne niż je zapamiętałem. Są mniejsze, bledsze, nie tak spektakularne jak kiedyś. A przecież były takie niesamowite.  Wszystko wówczas było inne. Czy lepsze? Podobnie rodzice i ich miłość. Czy czuli się spełnieni? Już sam nie wiem.

Reżyser i współautor scenariusza filmu L’immensità, przenosi nas w swoim najnowszym filmie do Rzymu, z pięknych lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. To czasy ważnych przewartościowań w kulturze i społeczeństwie. Zachodzi ewolucja z ilości w jakość, a jednocześnie dominuje niezwykłe przyspieszenie. Jednak nie trafiamy do Rzymu, jaki znamy z podroży i okładek folderów turystycznych. Docieramy na obrzeża miasta, do nowo wybudowanej dzielnicy, graniczącej z polami uprawnymi. To Rzym, jakiego przeciętny turysta nie zna, to miasto pokazane od tej strony, której nie znamy, jakby od podszewki. Rodzina Borghetti – żona Clara (w tej roli Penelope Cruz), mąż Felice (Vincenzo Amato) i ich troje dzieci właśnie przeprowadziła się do nowoczesnego bloku mieszkalnego. Zmiana ta nie jest jednak początkiem czegoś nowego, lecz ma raczej dość smutny charakter. Choć nowe lokum jest wygodne, urządzone zgodnie z najnowszymi trendami, a widok na Rzym zapiera dech w piersiach, to między bohaterami nie odnajdziemy czułej atmosfery bliskości.

Wydawałoby się, że rodzinie Borhetti niczego nie brakuje. Ale to tyko pozory. Bowiem Clara i Felice już się nie kochają, a jednocześnie nie rozwodzą się, tkwiąc w marazmie swojego związku. Z każdym dniem oddalają się od siebie, stają się sobie obcy i coraz bardziej samotni, żyjąc obok siebie. Clara nie jest szczęśliwa w małżeństwie ze zdradzającym ją i nie stroniącym od przemocy małżonkiem. Nad swoim synem nie jest w stanie nawet zapanować jego matka, która stara się, najlepiej jak potrafi, zaopiekować wnukami.

Clara, szukając dla siebie miejsca w codzienności buduje niezwykłą relację z trójką dzieci. Zmienia się z fantazją z nienagannej żony, strażniczki domowego ogniska, w trochę szaloną, energiczną, radosną, a jednocześnie czułą matkę. Jest to jej ucieczka przed smutkiem i dojmującą rzeczywistością. Świat wymyślony to miejsce, które staje się schronieniem. Ten eskapizm daje chwilę wytchnienia od napięcia panującego w domu. Nieszczęśliwa jest również jej najstarsza córka, kilkunastoletnia Adriana (Luana Guiliani), która uwięziona w ciele dziewczynki bardzo chciałaby być chłopcem. W nowym miejscu, wykorzystuje fakt, że nikt jej nie zna i zaczyna udawać przed innymi rówieśnikami, że jest kimś innym. Choć matka oddaje dzieciom całe swoje serce, chciałaby przychylić im nieba i przymyka oko, tolerując zachowanie Adrianny, to jednak nie może zaakceptować jej postawy. Trójka rodzeństwa – brat i dwie siostry – stanowi zgraną grupę. Wspiera się i kiedy trzeba stoi za sobą murem. Mimo to, czasami też pojawiają się zgrzyty i braciszek donosi na najstarszą siostrę. Ta niespieszna historia rodzinna prowadzi wszystkich do przesilenia.

Tytułowy bezmiar w tym filmie, to ogrom uczuć. Przede wszystkim to otchłań smutku, niewygody i nieodnajdywania się w swoich rolach, w które zostało się wtłoczonym. Film jest swego rodzaju oskarżeniem konserwatywnego świata, które nie akceptuje odstępstw od utartych wzorców. To nie jest opowieść tylko o poszukiwaniu własnej tożsamości czy dramacie rodzinnym. To również wskazówka jak wyswobodzić się z pełnej udręki codzienności i odnaleźć skrawki niezależności. Ucieczką jest świat fantazji. Dla Adrianny staną się nią wyobrażenia o musicalu z nią samą w roli głównej. Dla Clary będą to chwile wydarte z prozy życia, jak podniesione do koncertowej formy przygotowanie obiadu czy seans filmowy.

Crialese łączy ze sobą wątki opowieści o każdym z członków rodziny w sposób zgrabny, choć nie do końca konsekwentny. Niestety zabrakło mi w jego obrazie wykończenia, skupienia w scenariuszu, jakiejś puenty, spięcia historii, które ostatecznie się rozmywają. Nie ma swoistego domknięcia. I to trochę rozczarowuje. Punkt przełomowy nie wydaje się momentem, który coś w rodzinie Borghetti zmieni. Wszystko bowiem wydaje się, że wróci do niestety do tego co było… tylko wszyscy już nie będą tacy sami… A może właśnie tak jest w życiu, kiedy kryzys nie przynosi ze sobą przełomu, nie pojawia się ostatecznie kropka nad i.

W tej ekranizacji niezawodna jest natomiast Penelope Cruz w roli Clary. Jej kreacja pięknej, wspaniałej matki, posągowej i seksownej, ale nieszczęśliwej żony, która nie czuje już nic wobec swojego męża jest w wyjątkowa. Aktorka jest w pełni sił. I to widać wyraźnie. Jest niesamowita, wspaniała, prawdziwa i bardzo przekonywająca – i w zasadzie to ona jest dźwignią tego obrazu. Jest bezapelacyjnie współczesną kobiecą ikoną kina. Choćby tylko dla niej warto obejrzeć ten film.

Autor L’immensita, to wielokrotnie wyróżniany, reżyserurodzony w Rzymie, w sycylijskiej rodzinie prawników po raz kolejny powraca do swoich korzeni. Tym razem musieliśmy czekać aż 11 lat na jego kolejny film. Poprzedni obraz Terraferma powstał w 2011 roku, Złote wrota (Nuovomondo) w 2006, w 2002 r. mogliśmy zobaczyć Respiro, a w 1997 r. Obcego w wielkim mieście (Once We Were Strange). Bezmiar znalazł się w konkursie głównym 79 Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji w 2022 r., gdzie po premierowej projekcji widzowie wyróżnili go głośną, kilkunastominutową owacją na stojąco.

BEZMIAR (L’immensità), 2022, Włochy/Francja, reż. Emanuele Crialese

[Marcel z Kraśnika]