PRZEŚWIETLONE STRZĘPY RZECZYWISTOŚCI – RECENZJA FILMU „AFTERSUN”
W poszukiwaniu słońca znów wybrałem się do Warszawy, która ostatnio ponownie przywitała mnie „szklaną pogodą” raczej niż zbawiennym po miesiącach zimy ciepłem i słońcem. Cóż przedwiośnie… By ustrzec się przed nieuchronnie zbliżającą się burzą, wbiegłem potężnie zmarznięty do kina i kupiłem bilet na pierwszy z brzegu, dostępny seans. Film Aftersun rozpoczynał się najszybciej, dlatego też skupił moją uwagę (i znalazł się na mojej liście obejrzanych) dość przypadkowo.
To film intymny, w skali micro. Przenosi nas w czasy końca lat 90. XX w. W zasadzie otrzymujemy zbiór ujęć, jakby zlepione ze sobą nagrania z kamery wideo, którą posługują się główni bohaterowie, dokumentując swoje chwile. Głównym wątkiem historii jest relacja córki z ojcem. Młody ojciec Calum (Paul Mescal) i jego córka Sophie (Francesca Corio) wyjeżdżają razem do tureckiego kurortu. Jest to ich wspólny wakacyjny czas – czas razem. Na co dzień ich kontakt nie jest tak intensywny i częsty. Calum nie jest już z matką swojej córki, choć – jak zauważa dziewczynka – każdą rozmowę z byłą partnerką kończy, mówiąc „kocham cię”. Podczas wakacji ojciec i córka stają się sobie bliżsi niż kiedykolwiek. Relacja dorastającej córki z jej – wciąż młodym, bo trzydziestokilkuletnim – ojcem jest bardzo ciepła i czuła. Główna akcja filmu dzieje się w kurorcie z atrakcjami „all inclusive”, zdominowanym przez brytyjskich wczasowiczów, głośnych, wciąż na rauszu, zupełnie innych niż główni bohaterowie. Ci stanowią zgrany tandem rodzinny, choć to rodzina niepełna. Wspólnie śmieją się z pilotki, parodiując jej manierę, zgodnie wybierają napoje, świetnie się bawią, grając w bilard, dowcipkują, a czasami rozumieją się bez słów. Czułość ojca wobec dziecka widać w drobnych gestach, w dłoniach położonych jedna na drugiej, w chwili, kiedy smaruje skórę córki, by ochronić ją przed palącym słońcem. Czułość córki – kiedy namawia współpodróżnych uczestników jednej z wycieczek po starożytnych zabytkach Turcji, by zaśpiewali jej tacie wszyscy razem „Sto lat” na jej znak, bo w tym dniu są jego urodziny, czy innym razem, kiedy rozkoszują się kąpielą błotną. Oczywiście trzydziestokilkuletni ojciec nie raz wprawia w zakłopotanie ok. 10-letnią Sophie. Oboje jednak wykorzystują małą, podróżną kamerę, by uchwycić wspólne chwile, by uchwycić na dłużej ulotne chwile, które mają znaczenie tylko dla nich. Nagrywają komentarze do tego, co tu i teraz, co właśnie zajmuje ich uwagę. Calum odtwarza sobie te nagrania, gdy zostaje sam na sam ze sobą samym w pokoju, odsłuchuje, co nagrała kilka chwil wcześniej jego córka. To zbliża ich jeszcze bardziej do siebie. Jakież wspaniałe oko ma operator Gregory Oke, który w niesamowity sposób „podgląda” to wszystko dla nas i uwiecznia tych dwoje, nie burząc ich naturalnej, delikatnej sieci porozumienia.
Reżyserka filmu, Charlotte Wells pozwala nam zajrzeć do świata Caluma i Sophie jakby przez dziurkę od klucza. Nie otrzymujemy na tacy historii tych dwojga, z katalogu ujęć, obrazów, urywków rozmów, fragmentów reakcji, które oglądamy przez pryzmat córki i jej rozumienia świata możemy się jedynie domyślić, jakie jest ich życie i przeszłość.
Główni aktorzy Paul Mescal (w roli Caluma, ojca) i Francesca Corio (Sophie, córka) grają niezwykle naturalnie, właściwie jakby nie grali, jakby rzeczywiście byli odpowiednio prawdziwym ojcem i córką. W swoich zachowaniach są niezwykle swobodni i bezsprzecznie naturalni. Paul Mescal z pochodzenia Irlandczyk, świetnie wcielił się w rolę Szkota, który wyemigrował daleko ze swojego kraju, w poszukiwaniu swojego miejsca, pracy, lepszego życia, słońca. Aktor za tę kreację otrzymał w 2022 r. nominację Europejskiej Akademii Filmowej w kategorii „Najlepszy europejski aktor roku”, a tym roku nominację do Oskara i nagrody BAFTA w kategorii „Najlepszy aktor pierwszoplanowy”.
To film o odnajdywaniu, o próbie i zarazem niemożności zrozumienia wszystkiego, bo jest na wszystko jeszcze za wcześnie, ale też o tej wyjątkowej, niezwykłej, tajemniczej relacji rodzica i dziecka – ojca i córki. Choć oboje są niezwykle ze sobą zżyci, to jednak dzielą ich lata – to dwoje różnych ludzi, to dwie perspektywy. Colum skrywa przed córką swoje cienie, dręczące go demony. Do Shopie docierają niepokojące sygnały od ojca. Jednak ona jeszcze swoich spostrzeżeń, niektórych uczuć sobie nie uświadamia, pewnych rzeczy nie rozumie. Widzi i dostrzega tylko część rzeczywistości, a my razem z nią. Reszty może (możemy) się tylko domyślać. Zrozumie ją dopiero, kiedy już dorośnie. W tej chwili dla niej jest jeszcze za wcześnie. Interesuje ją to, co wokół: rówieśnicy, ich problemy, młodzieńcze historie podsłuchane w damskiej toalecie, udział w szaleństwach w basenie. W filmie mamy do czynienia z przytłumionym dźwiękiem, rozmytym światłem, prześwietloną codziennością kurortu i wczasowego relaksu. W tym świecie głosy są niejako wygłuszone. Poprzez zestawienie ze sobą obrazów, jak zgrabnie dobrane stop klatki, jakby przerywane stroboskopowym światłem zdjęcia – widz między relacją z wakacji w Turcji, otrzymuje przebłyski ze współczesności, kiedy Sophie jest już dorosła. W obecnym życiu mieszka z partnerką, z którą razem wychowują malutkie dziecko. I zaraz po tym krótkim pobycie w teraźniejszości wracamy znów do lat 90. XX w., gdzie mała Sophie nie wie, dlaczego ojciec ma rękę w gipsie, kiedy wyruszają w podróż, nie wie skąd pojawiły się siniki na jego nodze, nie wie też dlaczego w pewnym momencie stanowczo zrezygnuje z udziału w występie karaoke, które przecież jest ich niepisaną, wczasową tradycją rodzinną. Co jakiś czas padają wzmianki ojca o jego perypetiach życiowych, finansowych niedoborach. Calum wstydzi się za standard hotelu, w pokoju śpi na dostawce, bo nie przygotowano dla nich drugiego łóżka. Sophie nie wiem skąd wynika ta wyczuwalna melancholia ojca, ale czuje ją mocno – ten stan staje się z upływem czasu bardzo wyraźny.
Jednym z takich strzępów historii, takich fragmentów, okruchów, które są przesiane przez sito kamery, jest ujęcie, kiedy Sophie wstaje w obecnym życiu, w latach 20 XXI w., do płaczącego nad ranem dziecka, pozwalając spać dalej swojej partnerce i widzimy, jak stawia stopy na dywanie, który tak bardzo chciał kupić w Turcji jej tata, a tak długo nad tym zakupem się zastanawiał. Koszt dywanu bowiem mocno przekraczał budżet Columa, ale jak się okazuje – ojciec Sophie zdobył się jednak, mimo wszystko na ten wydatek. Teraz ten dywan towarzyszy Sophie w jej codzienności… nie wiemy czy gdzieś w niej jest jeszcze jej ojciec. Ten film to taka opowieść w opowieści, złożony z wrażeń i obrazów, niż klasycznie opowiedzianych losów bohaterów.
My już wiemy, że Colum mierzy się prawdopodobnie z depresją czy załamaniem nerwowym. Ratuje się medytacją, jogą, stabilizacją oddechu, wyciszeniem… czasem jednak i to nie działa. Cienie i demony dają o sobie znać, przejmując nad nim kontrolę, blokując jego pogodne nastawienie do świata. Oznakami swoistego wycofania jest jego stanowcza odmowa zaśpiewania wraz córką wybranej przez nią piosenki w czasie wieczoru karaoke. Niedługo potem, w pewnej chwili Calum znika gdzieś, w transie, upojeniu kieruje się późnym wieczorem w stronę brzegu morza, ale … potem wraca do pokoju i zasypia nie w pełni świadomy, w łóżku córki. Sophie w tym czasie została z rówieśnikami, późnym wieczorem wraca do pokoju. Nie mogąc dostać się do pokoju samotnie zasypia w hotelowym lobby, w oczekiwaniu na obsługę, która po długim czasie wpuszcza ją do pokoju. To moment swoistego przesilenia w filmie. Ale jego zakończenie przywraca dobre myśli – jakże pogodna jest scena obojga na lotnisku. Mimo, że to pożegnanie niosące rozłąkę – ta dwójka sprawia, że się uśmiechasz. Po raz kolejny udowodniono nam niezwykłość tej więzi.
Charlotte Wells szkocka reżyserka, urodzona w 1987 r. prezentuje nam swój pierwszy i już wyjątkowy, pełnometrażowy film. Autorka takich obrazów jak Tuesday czy Blue Christmas, dzięki Aftersun staje się znana szerokiej publiczności. Laureatka czterech nagród w 2022 r., jak również nagrody Gildii reżyserów amerykańskich oraz nagrody BAFTA w 2023 roku za właśnie Aftersun w kategorii „Wybitny debiut brytyjskiego pisarza, reżysera lub producenta”, przenosi nas do czasów lat 90. XX w., gdzie towarzyszą nam wśród wielu takie przeboje jak: „Makarena” Los Del Rio czy „Tubthumping” zespołu Chambawamba. Aftersun jest powrotem do jej własnego życia. To jest jej historia, to jej nostalgiczne wspomnienia z podróży z ojcem, dlatego też opowiada ją z taką wrażliwością, delikatnością i zmrużonymi oczami, przypominając sobie to, co najważniejsze – uczucia. W jednym z wywiadów przyznała, że przeglądając kiedyś zdjęcia z wakacji ze swoim tatą uświadomiła sobie, że wyglądał jak jej starszy brat, był taki młody. Jej relacja z ojcem stanowi kanwę filmu.
Wells przyznała w wywiadzie dla „The Guardian”, że przy pracy nad filmem gonił ją czas, chciała zdążyć z tym filmem do Cannes („pędziliśmy by zdążyć do mety”) i nie bardzo zaprzątało jej myśli wówczas to, jak odbierze jej film jury festiwalu. Najważniejsza była dla niej czytelność filmu czy sekwencje ujęć będą zrozumiałe dla widzów. Wydaje się, że jest to prawdziwa i szczera dziewczyna. A film jest zrozumiały, jest tam przestrzeń do refleksji i do indywidualnych dopowiedzeń. I to jest moim zdaniem wielka zasługa reżyserki. Jestem ogromnie ciekaw, jak rozwinie się jej kariera, co więcej, bardzo jej w tym kibicuję.
Jakież było moje zaskoczenie, kiedy wychodząc z kina w jednej chwili uświadomiłem sobie, że ot tak można natknąć się na niezwykły skarb. Ten film to taka miła niespodzianka, niespodziewanie znaleziona moneta na trotuarze. Zdecydowanie jednak film ten powinno się oglądać w kinach studyjnych. Cóż – tym razem znów trafiłem do wielkiej sali, jak to w wielkim mieście. Mimo to, nie żałuję.
AFTERSUN, 2022, Wielka Brytania-USA, reż. Charlotte Wells
[Marcel z Kraśnika]
You must be logged in to post a comment.