PAMIĘTNIK NIMFOMANKI czyli „I tak nikt mi nie uwierzy” – Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

PAMIĘTNIK NIMFOMANKI czyli „I tak nikt mi nie uwierzy” – Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie

Nareszcie! Wróciliśmy do teatru. Pierwsze sceny otworzyły swoje sale dla publiczności. I pojawiły się premiery. Najciekawsze, że nie w dużych centrach Warszawie czy Krakowie, ale lokalnie w tych interesujących punktach na teatralnej mapie. Do nich, w tym sezonie, należy bez wątpienia scena gnieźnieńska. Tu powstały ważne spektakle ostatnich miesięcy: Historia przemocy, jakże dziś aktualna i potrzebna oraz pełne bólu i goryczy Królowa. Freddie – jestem legendą. Na zwieńczenie sezonu zrealizowano I tak nikt mi nie uwierzy autorstwa Jolanty Janiczak i w reżyserii Wiktora Rubina. Wstrząsająca historia sprzed wieków o Barbarze Zdunk, ostatniej kobiecie spalonej na stosie, jest niezwykle interesującym eposem o kobiecie i kobiecości. Ale również winie i odpowiedzialności. Pożądaniu i żądzy miłości, która kończy się tragicznie – cierpieniem, wykorzystaniem i codziennym znojem gwałtu wobec zaniku człowieczeństwa.

Historia przedstawiona przez duet Janiczak – Rubin to nawiązanie do ich spektakli kieleckich między innymi poświęconych Carycy Katarzynie. To powrót do problematyki instrumentalnego wykorzystania kobiety w męskim świecie. Staje się to osią konstrukcyjną spektaklu. Osobą pobudzającą machinę i zdarzeń teatralnych jest ojciec bohaterki. To on z towarzyszeniem wnuczek snuje szczególną opowieść, niczym dochodzenie śledcze w sprawie własnej córki. Ma do pomocy zastawiony stół artefaktami z przyczepionymi numerkami jak w klasycznym kryminale, gdy zostaje popełniona zbrodnia. Kolejnymi cyframi są również oprawcy Barbary Zdunk. Niemi, bowiem była ich cała masa, która przewinęła się przez celę więzienia, w którym była bohaterka osadzona przez blisko cztery lata. Ojciec sam poszukuje winy w sobie, wychowaniu córki bez matki i z towarzyszeniem syna, który wprowadził ją w arkana erotyki. A potem jak lawina posypały się ciche wykorzystywania rodzinne, z znamiennym „tylko nie mów nikomu”. Można wysnuć wniosek, chyba mylny, że młodą dziewczynę skaził męski świat. Jednak wpłynął on zasadniczo na dalszy żywot młodej niewiasty, która przybierając czerwone buciki staje się lokalną zabawką seksualną, którą może mieć każdy i to za darmo. Szczęścia nie przynosi chwilowy związek z Jakobem, a wręcz przeciwnie staje się przyczyną upadku kobiety. Oskarżenia o spalenie miasta i osadzenie w odosobnieniu. Nie jest ono wybawieniem, a nową tragedią. Niekończącą się. Bowiem gwałtów, w celi więziennej było ponad tysiąc dwieście. Przerażający obraz przemocy najbardziej wymownie obrazują sceny z wyłupaniem oczu bohaterce. Ślepa, w ciemnej celi. Sama i opuszczona. Nic nie ma bardziej wymownego niż poniżenie i upodlenie kobiety.

Ten obraz teatralny koresponduje z uniwersum dnia dzisiejszego. Na co i kogo może liczyć kobieta? Musi walczyć o swoje, o prawdę i przeciwstawienie się przemocy. To również ważna lekcja dla wszystkich, którzy nie dowierzają w pedofilię i jak znamienne ma ona skutki w dorosłym życiu. Owszem, są to pewnego rodzaju uproszenia, ale wywołują ważne refleksje i przemyślenia.

Mimo podjętego bardzo ważnego i niezwykle sugestywnego problemu, w parze z nim nie idzie inscenizacja. Jest ona niesłychanie statyczna i deklamatorska. Na dodatek tekst wypowiadany jest jak w szkolnej akademii, wielokrotnie nie trafia do odbiorcy, przemija obok nas. Niezwykle ważne stało się ukazanie i strywializowanie nagości. To swoista powierzchowność oraz małość w świecie bez szczęścia i spełnienia. Aktorsko spektakl jest jednolity, trudno kogokolwiek wyróżnić bowiem mamy do czynienia ze zgraną formacją, choć niekiedy w ogóle nie wykorzystaną. Partnerzy głównej bohaterki Barbary Zdunk (gościnnie Karolina Staniec) są faktycznie jej tłem – niczym grecki chór lub pojedyncze postaci, które wchodzą z nią w dyskurs. Jej rola jest ciekawa, ale pozbawiona swoistego pazura i żarliwości seksualnej. Nie mamy pewności, że to rzeczywista wampirzyca wyuzdania, raczej pospolita dziewczyna z sąsiedztwa. Obraz prowincji świetnie portretuje pastuch Jakob (Paweł Dobek) – kochanek i przeznaczenie Barbary Zdunk. Reżyser wraz z dramaturżką dla każdego pozostawili pole do działań, jednak są one tylko komentarzem bądź znakiem zapytania dla głównej osi przedstawienia skupionego wokół przerażającego obrazu egzystencji kobiety.

Przedstawienie gnieźnieńskie jest dobrą próbą dyskursu o problemach społecznych współczesnej Polski. Autorzy nie komentują rzeczywistości wprost, ale za sprawą historii tną żyletkami po naszych oczach. A ból bohaterki staje się cierpieniem naszej ulicy. To udane zwieńczenie sezonu w Gnieźnie. Teatr ze swoim programem, zaproszonymi twórcami coraz wyraźniej zaznacza swoją obecność na mapie teatralnej naszego kraju. Oby tak dalej. Trzymam kciuki!

I tak nikt mi nie uwierzy, Jolanta Janiczak, reżyseria Wiktor Rubin, Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, premiera: czerwiec 2020

                                                                                                                                                            [Benjamin Paschalski]