Jak co roku warszawski
Teatr Imka zaprosił na przegląd Polska w Imce – Niecodzienny Festiwal
Teatralny. Zgodnie z założeniami organizatorów, i korespondując z tytułem
wydarzenia, przedstawienia winny odnosić się do współczesności i dnia
dzisiejszego. I też jest tak z produkcją zaprezentowaną przez Teatr Współczesny
w Szczecinie – Być jak Beata.
Wbrew tytułowi nie
chodzi o polityczne konotacje i Beatę Szydło, ale punktem odniesienia jest
ikona pop kultury Beata Kozidrak liderka zespołu Bajm. Całość rozgrywa się w
lukrowanej przestrzeni widowiska medialnego, którego tło stanowią złote zasłony
i niczym Madonna górująca nad wszystkimi, zjawiskowa figura bohaterki. I
zaczyna się ten show dokładnie jak w programie telewizyjnym Elżbiety
Skrętkowskiej Szansa na sukces.
Brakuje oczywiście niezawodnego prowadzącego Wojciecha Manna, to miejsce
wypełniają materiały filmowe i monologi kolejnych szarych przyjezdnych z Polski
i ze świata, którzy pragną zaśpiewać piosenki Beaty, a tak naprawdę poczuć się
gwiazdą choć przez chwilę. Kilkanaście postaci odgrywa zaledwie czwórka
aktorów. To cały kalejdoskop bohaterów od zakonnicy i byłego policjanta, do
inwalidy i fana disco-polo. Bo każdy chce śpiewać i tu należy powtórzyć za
piosenką wykonywaną przez Jerzego Stuhra na festiwalu w Opolu, a napisaną przez
Jonasza Koftę: „Śpiewać każdy może, Trochę
lepiej, lub trochę gorzej, Ale nie oto
chodzi, Jak co komu wychodzi. Czasami
człowiek musi, Inaczej się udusi”. I to stanowi sens przedstawienia. Fenomen
śpiewania, pokazania, poczucia się na chwilę kimś ważnym, a nie zepchniętym na
margines. Bycia blisko show-biznesu, poczuć się jak Beata. Autorzy spektaklu
pokazują jak skrywane namiętności, frustracje i kompleksy potrafią być
zniwelowane przez trzy minuty bycia po prostu kimś. Potrzeba uczestnictwa i
akceptacji staje się najważniejsza, bo w bohaterach jest nuta samotności, a
piosenki Beaty, przez kolejne pokolenia ocierają łzy lęku i wycofania. Po
prostu dają nadzieję.
Na tle
kwartetu aktorskiego wybija się genialny Maciej Litowski. Podczas
minimalistycznych scenek, mikrodramatów, które na myśl przywodzą Opowieści łotewskie Alvisa Hermanisa,
aktor ukazuje cały kalejdoskop swoich możliwości. Jest i niedowartościowanym
wiecznym studentem, który szukał miejsca na kilkunastu kierunkach, inwalidą,
poszukującym obecności w świecie, tureckim biznesmenem sprzedającym kebab czy
byłym prostym policjantem. Każda jego opowieść to dramaturgiczna perełka
wsparta aktorskim pomysłem na siebie.
Reżyserka
spektaklu – Magda Miklasz nie miała dużo pracy. Bowiem konstrukcja spektaklu to
jak na rasowym festiwalu muzycznym. Pan wchodzi z lewej a pani wychodzi z
prawej. Więcej widać pracy poszczególnych aktorów, którzy odnajdują pomysł na
samych siebie. A co warto wspomnieć genialnie, w nowych aranżach, czasem nie do
rozpoznania wobec oryginału, wykonują kilkanaście piosenek głównej bohaterki
wieczoru. Spektakl, który pod powłoką lekkiego wieczoru i dużej dawki śmiechu,
jest niesamowitą refleksją o nas samych. Polakach XXI wieku. Postaci
przesuwające się po scenie to jak nasza
ulica każdego miasta. Różni: kolorowi, ale i szarzy, smutni i weseli,
zatroskani i radośni, ale zawsze poszukujący chwili szczęścia i spełnienia jak
kilkadziesiąt lat temu pewna dziewczyna z Lublina.
Być jak Beata,
scenariusz: Piotr Domalewski, Żelisław Żelisławski, reżyseria: Magda Miklasz,
Teatr Współczesny w Szczecinie. Spektakle gościnne w Teatrze Imka w Warszawie,
październik 2019.
[Benjamin Paschalski]
You must be logged in to post a comment.